Przed Pawłem Królikowskim (58 l.) i jego żoną Małgorzatą Ostrowską-Królikowską (54 l.) wielkie wyzwanie. Niedługo pierwszy raz zostaną dziadkami i niezwykle ekscytują się tym wydarzeniem. Jeden z tygodników zdradza kulisy przygotowań do przyjścia na świat najmłodszego członka rodziny Królikowskich.
Zawsze, gdy Paweł Królikowski wychodzi z domu, jego żona życzy mu pięknego dnia. Tak naprawdę myśli jednak tylko o jednym… By wrócił cały i zdrowy.
Odkąd w 2015 roku u aktora zdiagnozowano tętniaka mózgu i skierowano go na operację, pani Małgosia nie przestaje martwić się o męża.
W maju przeżyła koszmar, gdy pan Paweł trafił do szpitala, a lekarze orzekli, że tylko natychmiastowa trepanacja czaszki może uratować mu życie. Kilka dni wcześniej aktorka dowiedziała się, że wkrótce zostanie babcią.
„Musisz przeżyć, żeby powitać na świecie wnuka” – powiedziała mężowi tuż przed operacją.
„Żona uratowała mi życie” – wyznał niedawno Paweł Królikowski.
Pani Małgorzata nie chce wracać myślami do chwil, kiedy siedziała na szpitalnym korytarzu. Dziś – jak mówi – codziennie dziękuje Bogu za to, że wciąż ma męża. Nigdy nawet przez chwilę nie brała pod uwagę, że może go stracić.
„Jestem niepoprawną optymistką, bo… mam Pawła. Jest miłością mojego życia” – twierdzi.
Aktorka nie kryje, że jej związek wiele razy był wystawiany na próby.
„Kilka razy byliśmy blisko rozwodu” – wyznała kiedyś.
Doskonale pamięta, jak 21 lat temu, gdy mieszkali jeszcze we Wrocławiu w teatralnej garderobie, chciała po jednej z kłótni odejść.
„Usiedliśmy wtedy naprzeciw siebie i długo rozmawialiśmy. Skończyło się na… trzecim dziecku, wymarzonej córce” – żartuje dziś pani Małgorzata. „Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się sobie wybaczać, rozumieć się i z pokorą podchodzić do własnych błędów”.
Paweł Królikowski potwierdza, że pierwsze lata ich małżeństwa nie były sielanką.
„Nie byłem czuły, nie przynosiłem kwiatów. Myślałem, że miłość wystarczy” – przyznał w wywiadzie.
Dziś wie, co robić, by żona czuła się szczęśliwa. Lubi robić jej niespodzianki. Kiedyś, gdy była chora, przyniósł jej własnoręcznie uzbierane w lesie poziomki. Niedawno podarował – bez okazji – brylancik.
„Nie rozstaję się z nim, bo mam wrażenie, że daje mi siłę” – twierdzi aktorka.
Pani Małgosia może godzinami opowiadać o swym szczęściu u boku męża i o dzieciach. Troje z nich: Antoni (30 l.), Jan (27 l.) i Julia (20 l.), to dorośli już ludzie. Julka, znana widzom z „Klanu” jako Kasia Lubicz, jest już po drugim roku studiów medycznych.
Jan, który na dniach zostanie tatą, tworzy muzykę filmową, a Antoni, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, od lat utrzymuje się z aktorstwa, grając w serialach i filmach.
Najmłodsze dzieci państwa Królikowskich – Marcelina (18 l.) i Ksawery (12 l.) – też pewnie kiedyś opuszczą rodzinne gniazdo.
„Taka kolej rzeczy. Dzieci przecież nie chowa się dla siebie, tylko dla świata” – wzdycha pani Małgorzata.
Aktorka nie może się już doczekać pierwszego wnuka. Wie, że ukochana jej syna Jana – aktorka Joanna Jarmołowicz (25 l.), którą traktuje jak własną córkę, urodzi chłopca.
„W tym, że przychodzi nowe pokolenie, widzę sens życia” – stwierdziła i dodała, że zamierza rozpieszczać wnuka.
Pani Małgorzata nie zamierza jednak wtrącać się w wychowywanie dziecka syna.
„Ja już dzieci wychowywałam i teraz jest czas dla mnie” – mówi. – „Zamierzam cieszyć się życiem, pracować w ogrodzie, spotykać z przyjaciółkami i chłonąć każdą chwilę, jaką mogę spędzać z mężem”.
Wierzy też, że dane jej będzie przeżyć u boku męża jeszcze wiele szczęśliwych lat. Mówi, że dzięki niemu od dawna już nie zastanawia się, o co chodzi w życiu, bo wie, że chodzi po prostu o miłość.
Źródło: pomponik.pl