Po publikacji artykułu o nastoletnich matkach spłynęły do naszej redakcji listy, jeden z nich publikujemy.
Czytelniczka pisze, że w ciążę zaszła mając niecałe 15 lat z chłopakiem, który był jej pierwszą miłością. „W moim domu nigdy nie było poważnych rozmów na temat seksu czy czy zabezpieczeń. Myślę, że wynikało to z faktu, że wychowałam się w małej wsi i te tematy były pewnego rodzaju tabu, a jedyny sposób rozmowy to ordynarne teksty w stylu: Co cieczkę masz?”.
Z pierwszych objawów ciąży nie zdawała sobie sprawy. Kiedy z powodu wymiotów i omdleń trafiła do szpitala, od lekarza usłyszała, że zostanie mamą. „Wtedy całe moje życie zaczęło przypominać koszmar” – opowiada. Ludzie zaczęli wytykać ją palcami, przyjaciele szeptali między sobą, że pewnie nie wie, kim jest ojciec. „W szkole skierowano mnie na nauczanie indywidualne w godzinach, kiedy szkoła była pusta. Czułam się wyizolowana i kompletnie samotna. Inni patrzyli na mnie z pogardą, jakbym była gorsza czy brudna”.
Kobieta setki razy słyszała, że powinna przerwać ciąże albo oddać dziecko do adopcji, bo zmarnuje sobie życie i innym. „Kiedy urodziłam synka, miałam wrażenie, że wszyscy wokół czekają tylko, kiedy powinie mi się noga, kiedy popełnię błąd. Ciągle ktoś mówił, że się nie znam na macierzyństwie, bo jestem za młoda, że w końcu mi się znudzi. Tak jakby z góry zakładano, że mi się nie uda. Dlaczego? Bo taki jest stereotyp: nastoletnia matka to ku*wa, alkoholiczka, która zaniedbuje dziecko, bo lata już z nowym kolesiem i z kolejnym brzuchem”.
Dalej w liście czytamy, że Polacy kochają zamykać innych w ramki stworzone z tego, co się powinno i czego nie wpada. W opinii społeczeństwa idealna matka to udzielająca się aktywnie w szkole, mistrzyni wykwintnych obiadków, targająca przez pół miasta siatki z zakupami. Tymczasem nastoletnia matka nigdy nie sprosta tej roli. „Kiedy bawiłam się z synem w piaskownicy byłam niepoważna, a kiedy tego nie robiłam, to nie zajmowałam się dzieckiem. W opinii innych nigdy nic nie robiłam dobrze”.
Za kilka dni syn autorki listu będzie obchodził swoje 11 urodziny, ale zdaniem jego mamy niewiele się w Polsce zmieniło w kwestii nastoletnich matek. „Nadal młodym dziewczynom, nawet jeśli chciałby podjąć się odpowiedzialności wychowania swojego dziecka, wmawia się, że nie dadzą rady”.
„Ja miałam ogromne szczęście, bo otrzymałam wsparcie od mojej mamy. Ona pomogła mi przetrwać wszystkie złe chwile i nigdy nie mówiła, że nie dam rady. Najłatwiej jest niszczyć i poniżać kogoś, kto jest w danym momencie słaby, bo jego świat wywrócił się do góry nogami”.
Jak podkreśla kobieta, niewielu potrafi podać pomocną dłoń czy spróbować zrozumieć. „Czasem mały gest może obudzić w człowieku nadzieję, że w życiu możesz osiągnąć wszystko, zrealizować marzenia, że nie jest się nic nie wartym śmieciem”.
Kogo dziś widzi w lustrze? „Młodą, silną kobietę, kochającą mamę, dobrego pracownika, bo piętna, jakie daje bycie nastoletnią mamą trzeba przede wszystkim pozbyć się z głowy jak najszybciej i zrozumieć, że błędy popełnia każdy i nie musimy całe życie za to karać, tylko dlatego, że inni nas od tego oczekują. Trzeba brać z życia to, co daje najpiękniejsze i w każdej sytuacji znaleźć jakiś pozytyw. Ja znalazłam taki, że nawet jak moje dziecko będzie już dorosłe, nadal będę na tyle młoda, by dotrzymać mu kroku, kiedy będzie chciał wspinać się po górach – pojedziemy! Będzie chciał popływać kajakiem. Popływamy”.
Źródło: kobieta.onet.pl