Dla twojego dobra. Sześć oznak, że nie ma już sensu ratować związku

On ją zdradza, ona wybacza. On wydaje pieniądze, ona je zarabia. On kłamie jak najęty, ona udaje, że wierzy. Oczywiste jest, że taki duet to katastrofa. Nie warto go ratować, szanse znikome, a koszta ogromne. Ale zdarza się, że sytuacja jest mniej oczywista, a związek stale przechodzi kryzysy. Kiedy przestać reanimować coś, co najprawdopodobniej umarło?

Zastanów się, jeśli po każdym kryzysie sielanka trwa coraz krócej

Na początku każda kłótnia zazwyczaj kończy się godzeniem w sypialni. Złość szybko odchodzi w niepamięć. Towarzyszy temu chęć poprawy, zaniechania tego, co drugą stronę najwyraźniej irytuje. Kompromis? Z obopólną przyjemnością. Ale gdy uczucie gaśnie lub związek okazuje się niekoniecznie udany, proporcje się zmieniają. Coraz dłuższe są ciche lub zbyt głośne dni, a coraz krótsze okresy miłosnej euforii.

Możesz to ze stoickim spokojem obserwować i poczekać, aż będziesz gotowa na ostateczne rozwiązanie. Możesz też przeprowadzić szczerą rozmowę z partnerem i zaproponować terapię dla par. Wsparcie profesjonalisty w wielu przypadkach pomaga poznać prawdziwą przyczynę postępującego zaniku uczucia i odpowiednio na to zareagować. Ale gdy po pewnym czasie znów wskoczycie w dobrze wam znane koleiny, zatrzymaj się i pomyśl. Czy trwanie w tym, co najwyraźniej nie działa, jest dla ciebie na pewno najlepszym z rozwiązań?

Odejdź, jeżeli tylko ty chcesz ten związek ratować

Nie sposób kochać za dwoje. Tym bardziej nie sposób w pojedynkę skutecznie wprowadzić zmian, które mają reanimować związek. Zwłaszcza jeśli partner mniej lub bardziej świadomie sabotuje wszelkie próby naprawienia relacji, bo z jakiegoś powodu jest mu to obojętne albo w dotychczasowym układzie jest mu np. wygodnie. Funkcjonowanie w taki sposób, że rolę „motoru” napędzającego lub naprawiającego związek odgrywa tylko jedna strona, jest bardzo wyczerpujące.

Na dłuższą metę może doprowadzić jedynie do frustracji. I to także nie służy reanimacji źle funkcjonującego związku. A poświęcanie się z nadzieją, że partner zauważy, jak ogromną miłością jest darzony, to marny afrodyzjak. Plusy walki o związek – czyste sumienie i przekonanie, że zostały wykorzystane wszystkie sposoby odbudowania tego, co istniało wcześniej. Minusy – stracony czas i niekiedy poczucie własnej wartości.

Odpuść, jeśli jesteś z kimś z powodów innych niż uczucie

Przyzwyczajenie, zależność finansowa lub lęk przed samotnością, to jedne z popularniejszych powodów tkwienia w nieudanym związku. Takim, który bardziej przypomina życie obok siebie niż głęboką emocjonalną więź. Czy kryzys w takiej relacji może być jakimkolwiek zaskoczeniem? Bynajmniej. A jednak często bywa inaczej. Zdarza się, że wizja rozstania spowodowana kolejną awanturą, wywołuje panikę i chęć odbudowy relacji. To, co warto w takim przypadku zrobić, to zastanowić się nad swoją motywacją. Tą prawdziwą.

Czy rzeczywiście próba ratowania związku wynika z tęsknoty za dawnymi uczuciami, czy jest to jedynie lęk przed potencjalnym życiem w pojedynkę? A może jest to głównie strach przed zmianą, mimo że może być to przecież zmiana na lepsze? Najlepszym sposobem na opanowanie sytuacji jest spisanie plusów i minusów tkwienia w związku, który nie realizuje (albo nigdy nie realizował) potrzeb emocjonalnych i omówienie ich z kimś zaufanym. Stabilizacja (w rzeczywistości dość pozorna) kontra emocjonalny deficyt. Jedyne czego wymaga ten wybór, to szczerości wobec siebie i odwagi.

Myśl o rozstaniu, gdy związek wpędza cię w depresję

Udany związek powinien wzmacniać, rozwijać, dawać poczucie stabilizacji. Nieudany z pewnością tego nie oferuje, ale też niekoniecznie sieje emocjonalne zniszczenie. To robi związek toksyczny. Destabilizuje poczucie własnej wartości, niszczy przekonanie, że istnieje jakikolwiek świat poza związkiem, deprecjonuje każdy objaw samodzielności. W takiej relacji zdarza się też, że przemocy psychicznej towarzyszy fizyczna (niekoniecznie bicie, ale np. zmuszanie do współżycia).

Awantury, najczęściej prowokowane przez partnera, mają służyć podporządkowaniu przez wzbudzenie lęku przed rozstaniem. Tymczasem rozstanie jest w takim przypadku najlepszym rozwiązaniem, szansą na normalne życie. Związku, który konsekwentnie niszczy samopoczucie, zmniejsza poczucie wartości i wywołuje depresyjny nastrój, nie można ratować. Należy uciekać tak daleko, jak tylko to jest możliwe. Będąc przy tym przygotowanym na pościg psychotycznego partnera.

Przestań walczyć, jeżeli nie jesteś gotowa na żadne zmiany w sobie

Nie zawsze związek jest nieudany lub źle funkcjonujący wyłącznie z winy partnera. Zdarza się i tak, że powodem jest niedopasowanie i niechęć do zmienienia się dwóch stron. Ratowanie relacji, która najwyraźniej pikuje, może oznaczać wprowadzenie poważnych, nie zawsze wygodnych zmian. Co w przypadku, jeśli kompromis jest dla ciebie równie atrakcyjny jak dur brzuszny?

Co robić, jeżeli uważasz, że to partner powinien się zmienić, aby pasować do ciebie? Jakakolwiek jest prawda, odpuść. Przestań na siłę dopasowywać do siebie coś, co najwyraźniej nie pasuje. Może przyjdzie czas, kiedy wizja kompromisu w związku przestanie być koszmarem lub z trudem akceptowalną koniecznością. A może wystarczy poszukać lub poczekać, aż pojawi się naprawdę „pasujący element”.

Nie ratuj związku, jeżeli kilka (lub kilkanaście) wcześniejszych prób zakończyło się fiaskiem

Więcej niż naiwnością jest przekonanie, że metoda, która nie zadziałała ani razu, w którymś momencie „zaskoczy” i naprawi się wszystko, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co zatem robić w związku, w którym kryzys powraca mimo przeprowadzenia nieskończonej liczby poważnych rozmów i odbyciu równie wielu terapii czy warsztatów dla par? Nic.

Złożyć broń i zdecydować się na separację – początkowo czasową. Zdystansować się do partnera i sytuacji w związku. Myśl o rozstaniu nigdy nie jest prosta ani przyjemna, ale bywa jedynym sposobem na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu. Uwaga, zdarza się, że to dopiero rozstanie lub jego całkiem poważna wizja, naprawia relację.

Źródło: kobieta.onet.pl/

Share