Oto, co mu się marzy. Zaskakujące doniesienia o Rydzyku

Radio Maryja ma raptem pół miliona słuchaczy, lecz wpływ Rydzyka na Polskę jest o wiele większy. Politycy – aż do Kaczyńskiego – czuli przed nim respekt. Oni mieli władzę, ale on – autorytet. Wszyscy przyjeżdżali do Torunia jako petenci. Ojciec Rydzyk, z tego, co wiem, do żadnego posła czy senatora specjalnie nie jeździł – pisze dziennikarz Piotr Głuchowski w książce „Imperator”.

„Dlaczego ojciec Tadeusz Rydzyk stał się jedną z najważniejszych osób w Polsce? Na to pytanie próbują Piotr Głuchowski i Jacek Hołub w książce „Imperator” (wyd. Agora). Premiera książki będzie miała miejsce 10 października. Fakt24 jako pierwszy publikuje jej fragmenty.”

Ksiądz Tadeusz we wspomnieniach: – Ktoś nam zarzucił, że robimy politykę. A czymże jest polityka, jeśli nie troską o wspólne dobro, o dobro każdego z nas?

– Kiedyś rozmawiałem ze znajomym, który wówczas blisko współpracował z ojcem Rydzykiem – wspomina Jan Filip Libicki (senator z PSL, którego PiS chce namówić do współpracy – przyp. red.). – Pytałem go, jak to jest z tą jego polityką. A on mówi: „Wiesz, z ojcem jest trochę tak jak z alkoholikiem. Jak przychodzą wybory, to koniecznie chce się zaangażować w popieranie czegoś. Potem, jak wybory się kończą, ogłasza, że to już ostatni raz, że następnym razem radio będzie absolutnie apolityczne, nikomu się nie da wrobić i wykorzystać. Zupełnie jak nałogowiec, który mówi, że już nigdy w życiu nie weźmie wódki do ust, a gdy przychodzi kolega z podwórka i powie: »to walniemy sobie pięćdziesiątkę«, znowu sięga do kielicha”.

Nasz informator, dawny polityk LPR, w 2013 roku dodaje: – Trudno sprofilować poglądy Ojca Dyrektora. Jest to na pewno forma patriotyzmu religijnego. Dla niego to związek organiczny i oczywisty. Bardzo dużo potrafi o tym mówić. Ale jakby mnie ktoś zapytał, jakie są jego konkretne poglądy polityczne, czyli z jakim nurtem myśli politycznej jest związany, to miałbym problem. On wypracował sobie pozycję autonomiczną, której w polskim duchowieństwie nie miał wcześniej chyba nikt. To fenomen. Ale ten potencjał wykorzystuje tylko do obrony radia. Nie ma w nim pokusy, by napominać Kościół, stawiać się Kościołowi czy kwestionować linię Kościoła. Nigdy czegoś takiego u niego nie spotkałem. Owszem, zdarzały się krytyczne głosy w stosunku do niektórych biskupów czy księży, ale one mieściły się w kanonie dopuszczalnej krytyki. Nigdy nie zakwestionował żadnych prawd wiary.

Jest niewątpliwie księdzem tradycyjnym, ale nie tradycjonalistą

…Choć wielu chciałoby go zaszufladkować jako lefebrystę. Od lefebrystów dzielą go lata świetlne. Jest raczej przeciwieństwem środowisk antysoborowych, bo z ducha Soboru Watykańskiego II czerpie pełną garścią, choć na naszą polską, tradycyjną modłę. Formuła Kościoła otwartego uosabiana przez księdza Bonieckiego to dla niego „o jeden most za daleko”. I zauważcie: on się może na ten temat ostro spierać, ale nigdy Bonieckiego nie wykluczył z Kościoła. Ktoś, kto ma taką siłę jak dyrektor, mógłby przecież dyktować: „ty się do Kościoła nie nadajesz”. Ale on tak nie robi. Ma bardziej filozofię Kościoła pojemnego niż otwartego w rozumieniu „Tygodnika Powszechnego”.

– A wracając do polityki…

– …powiedziałbym tak: Ojciec Dyrektor to melanż piłsudczykowsko-endecko-chadecki w sosie społecznej nauki Kościoła, ale bez przesady z tą kościelnością.

– Jak to?!

– Wielu różnych „nawiedzonych” się wokół radia kręci, lecz u Ojca Dyrektora nie zauważyłem tego przerysowania religijnego. On nawet nie lubi osób nadmiernie dewocyjnych. Takich, które mijając kościół, trzy razy czapkę zdejmują i coś mamroczą. Woli pogadać ze zwykłymi ludźmi, co trochę za uszami mogą mieć, ale którzy są ludźmi dobrze przyprawionymi, jeśli wiecie, o co mi chodzi. On czuje, że się więcej ciekawych rzeczy od nich dowie niż od tych świątobliwych. Umie słuchać, a nawet udawać przy tym głupiego. Szczególnie wobec polityków tak zagrywa. Wypuszcza jednego na drugiego i lubi sobie posłuchać, jak się spierają. Udaje naiwnego i niezorientowanego w tematach, które niby nieopatrznie porusza.

Myślę, że niektórymi politykami, zwłaszcza tymi, którzy nadmiarem intelektu nie grzeszą, on się bawi.

– Profesorowie, którzy go znają, twierdzą, że nie jest intelektualistą.

– Pewno nie, ale za to jest kapłanem mądrym życiowo. Jego przyrodzoną inteligencję wzmacnia zdolność do obserwacji drugiego człowieka. Dużym błędem jest traktowanie dyrektora jako prostaczka.

„Nie popieram bezkrytycznie żadnej partii”

Pytany w wywiadzie rzece „Życie jest ciekawe” (wydanie 2012), czy popiera jakąś partię, Ojciec Dyrektor mówi: „Nie popieram bezkrytycznie żadnej partii. Raczej nie do partii, lecz do niektórych ludzi i ich poglądów jest mi bliżej. A marzy mi się taka partia, w której rzeczywiście każdemu będzie zależało na drugim człowieku, na prawdzie, na miłości. I to powinno być podstawą działalności społecznej: pragnienie służenia”.

W roku 2019 ksiądz już będzie popierał jak najbardziej konkretną partię: PiS. Wrócimy do naszego konserwatywnego informatora z pytaniem o ewolucję poglądów zakonnika. Odpowiedź: – Jeśli chodzi o zręby, zostały te same. Ojciec Dyrektor jest ten sam, tylko bardziej. Zmiany w Polsce poszły w tym kierunku, który on doskonale przewidział. Laicyzacja młodego pokolenia, swoboda obyczajowa i tak dalej. Uznał, że całego narodu przed tym nie uchroni. Lecz pewną jego zdrową część – jak najbardziej. Od pewnego momentu chodziło mu o to, by ta zdrowa część przejęła w Polsce rządy. Wydawało się, że spełnieniem pragnień będzie Akcja Wyborcza Solidarność, ale ta poszła na dalekie kompromisy z Unią Wolności. Liga Polskich Rodzin okazała się za słaba. Dopiero PiS spełnił pokładane w nim nadzieje. Wcześniej do dyrektora przychodziły tabuny polityków liczących na poparcie. Mówili: „chcemy założyć partię prawdziwie katolicką, narodową, będziemy bronić życia, chrześcijańskich wartości”. Ojciec Tadeusz na to: „chcecie działać, to działajcie, róbcie”. A potem się przyglądał. Niektórzy myśleli, że to błogosławieństwo, ale to ostrożna kalkulacja. W roku 2001 z Ligą na krótko wypaliło, bo potrafiła stworzyć struktury w oparciu o Młodzież Wszechpolską. Cztery lata później Ruch Patriotyczny Macierewicza chciał się uwiesić na Radiu Maryja. Pogadali w studiu dwa-trzy razy, ale Ojciec Dyrektor postawił na poważnego partnera, czyli PiS.

Czy udzielał bezpośrednich instrukcji politykom?

– To jego cecha, że nie mówi wprost, czego by oczekiwał. Ale mówi w taki sposób, że ludzie potrafią doskonale te oczekiwania odczytać. To jest wyższa szkoła jazdy, wymaga zrozumienia pewnych kodów funkcjonujących w tym środowisku. Ojciec Dyrektor od czasu do czasu, wygłaszając katechezę czy wypowiadając się w radiu na jakiś temat, używa sformułowania „mądremu dość”. Ale gdy trzeba dogadać konkret, to potrafi być bardzo precyzyjny, do bólu, do przecinka.

– Co jakiś czas ktoś z polityków Ojcu Dyrektorowi podpada – mówi nasz informator niegdyś blisko związany z radiem. – „Zdradzili Kościół i ojczyznę”, to jego słowa w takiej sytuacji typowe. Ale później niektórzy wracają do łask. Jest duża rotacja. Jan Łopuszański ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego kiedyś zdradził ojczyznę i był zupełny jego koniec, a potem tam wrócił, miał wykłady w wyższej szkole Ojca Dyrektora. Ja też „zdradziłem Kościół i ojczyznę”. Kiedyś chciałem coś z nim uzgodnić, zadzwoniłem, a on potraktował mnie bardzo surowo. Ktoś mu coś naopowiadał o mnie. „Koniec, nie chcę pana już widzieć! Nie rozmawiam z panem, żegnam!”. Po tygodniu sam zadzwonił, że bardzo by chciał się spotkać. Mówi: „Przepraszam, to nie było dobre. Wszystko przez zmęczenie i nerwy”. Różne są przyczyny, że się tak zachowuje: na pewno trudna osobowość i autentyczne zmęczenie, a z drugiej strony – kręcą się tam różni ludzie, którzy próbują kłamać, załatwiać swoje interesy. Na to on jest bardzo czuły. Boi się, że ktoś z polityków mógłby potraktować instrumentalnie radio, użyć do jakiegoś swojego celu, wykorzystać potencjał rozgłośni. Tego nie znosi. .

Zacznie jeździć dopiero do Jarosława Kaczyńskiego po roku 2017.

Źródło: fakt.pl

Share