Anna Puślecka w maju wyznała, że zmaga się z rakiem piersi. Znana z organizowania eventów modowych dziennikarka opisała, jak wygląda leczenie nowotworu w Polsce. Okazało się, że roczna terapia kosztuje ponad 140 tysięcy złotych. We wszystkich innych krajach Unii Europejskiej lek, którego potrzebuje Ania, jest refundowany.
W środę za pośrednictwem Instastories Puślecka opublikowała fotografię, która przedstawia dawkę leku, którą musi brać co rano. Trzy tabletki kosztują aż 600 zł:
600 złotych na śniadanie, rybocyklib. To nie my jesteśmy chorzy, ale kraj, w którym żyjemy! Jak długo jeszcze trzeba będzie płacić za leki, które w Unii są za darmo? – czytamy w relacji dziennikarki.
W rozmowie z Plejadą rozgoryczona kobieta stwierdziła, że choć na początku września mówiono o „sukcesie i zwycięstwie” ministra zdrowia, działania państwa w tym zakresie uważa za „porażkę”:
Ta refundacja nie jest dla wszystkich. Ona ma bardzo wiele ograniczeń. Jest to zrobione tak, żeby jak najmniej osób dostało lek – tłumaczy Ania. Trzeba brać go codziennie przez 21 dni, potem siedem dni przerwy, a potem znowu. I tak do końca życia, mając nadzieję, że będzie długie. Wielu kobiet po prostu nie stać na taki lek. W mediach zostało to ładnie wygłuszone, a mówiono o „sukcesie i zwycięstwie” ministra zdrowia z początku września. To nie sukces, to jest porażka.
Dziennikarka ubolewa nad tym, że zamiast odpoczywać i regenerować siły, zmuszona jest podejmować się nowych zleceń i bez przerwy pracować. Przyznała, że sama finansuje sobie codzienną dawkę rybocyklibu, zatem leczenie stanowi lwią część jej wydatków:
Ja czyszczę swoje konto do cna. Staram się o nowe zlecenia, choć powinnam odpocząć – zdradza w rozmowie z portalem. Co z osobami, które zarabiają trzy tysiące złotych lub mniej i są zdane jedynie na zbiórki publiczne organizowane w Internecie?
Choć Puślecka próbowała nagłośnić problem, nikt z Ministerstwa Zdrowia się do niej nie odezwał:
Sądzę, że oni się nie zniżą do takiego poziomu, żeby odezwać się do „jakiejś Anny Puśleckiej”. Po drugie, rozszerzenie refundacyjne trwa od około dwóch do siedmiu lat. Nie liczmy więc na to, że to nastąpi szybko.
Myślicie, że ministerstwo w końcu zareaguje?
Źródło: pudelek.pl