Ryzykowne flirty gwiazdy. Małgorzata Kożuchowska
Jej szykowna, powłóczysta suknia w karminowym kolorze przyciągała wzrok na gali zamknięcia festiwalu polskich filmów w Gdyni. Małgorzata Kożuchowska (48 l.) wyglądała kwitnąco, zachwycała zgrabną sylwetką, była uśmiechnięta i rozpromieniona.
Chętnie pozowała fotoreporterom, rozsyłała całuski i pozdrawiała widzów. W pewnym momencie tak energicznie machnęła dłonią, że z palca zsunął się jej… pierścionek w kształcie obrączki i upadł na podłogę.
Była zakłopotana sytuacją. Z pomocą ruszył stojący obok gwiazdy Piotr Witkowski. Wystąpili razem w filmie „Proceder” startującym w konkursie głównym. 30-letni przystojny aktor pochodzący z Gdańska szybko podniósł złoty krążek i podał go Małgosi.
Uczynił to w zabawny sposób, przyklęknął i odegrał scenkę, jakby prosił ją o rękę. Ten gest ogromnie rozbawił gwiazdę.
Zdjęcie zdarzenia zamieściła w internecie. – Ten moment, kiedy idziesz czerwonym dywanem, machasz do swoich fanów, gubisz pierścionek i… oświadcza Ci się sam Bradley Cooper – podpisała żartobliwie.
Z Piotrem bardzo się polubili w czasie wspólnej pracy. Małgosia docenia urok i charyzmę młodego aktora, porównując go do hollywoodzkiego przystojniaka.
Co na to mąż gwiazdy, Bartłomiej Wróblewski (39 l.)? Jak czuje się, gdy czyta wpis żony po gdyńskiej imprezie o „nowych, intrygujących znajomościach”, które zawarła?
W tym roku często nie było jej w domu. Nie tylko z powodu kręcenia kolejnej serii „Rodzinki. pl” czy nowego serialu „Motyw”. Wiele podróżowała.
W maju była gościem festiwalu w Cannes. Na Lazurowym Wybrzeżu piła szampana w towarzystwie atrakcyjnego dziennikarza „Dzień Dobry TVN”, 33-letniego Piotra Wojtasika.
– Są chwile, których się nie zapomina. Bezgraniczna miłość. – napisał reporter pod wspólną fotografią i dodał serduszka.
Potem Gosia brylowała z przyjaciółkami, Agnieszką Dygant i Darią Widawską, na święcie kina w Wenecji. Panie doskonale się bawiły, pływając łódką po Canale Grande.
Była też na regatach w Sopocie. Pochwaliła się zdjęciem w wyjątkowo odważnej kreacji z przepastnym dekoltem i w towarzystwie dwóch panów, organizatorów imprezy. – Miło wspominam nasze żeglowanie i rozmowy do bladego świtu. Było pysznie – napisała filuternie.
Mąż może się naprawdę niepokoić. Kiedy ona błyszczy na czerwonym dywanie, on zajmuje się domem i synem. Ostatnio w ogóle nie pokazuje się przy boku ukochanej.
Ona lubi być adorowana i podziwiana, on nie chce żyć w blasku fleszy. Choć ma za sobą epizod pracy dziennikarskiej w telewizji, stwierdził, że to nie dla niego.
W dzieciństwie marzył, by zostać zawodowym piłkarzem, grał nawet w Polonii Warszawa, ale kontuzja kolana wykluczyła go ze sportu. Przeszedł 2 operacje, potem długą rehabilitację. Dziś prowadzi firmę specjalizującą się w zabezpieczaniu instytucji rządowych i ambasad.
Małgosia twierdzi, że Bartek dobrze poznał specyfikę jej pracy i nie jest zazdrosny. – Na początku naszej znajomości rozwinęłam czarną wizję życia z aktorką. Powiedziałam, że to egoistyczny, okrutny zawód. Mam szczęście, że mąż to rozumie. I pomaga mi. Ma dużą dozę empatii i wyrozumiałości – zapewniała z przekonaniem.
Związek budowali na miłości i wzajemnym zaufaniu. Wyznają te same wartości. Wychowali się w podobnych rodzinach, w których zawsze był obiad na stole, w niedzielę szło się do kościoła.
Kiedy poznała Bartka, miała wiele wątpliwości. Martwiła się, że jest dużo starsza, że za kilka lat będzie się oglądał za młodszymi. Z drugiej strony czuła, że to Opatrzność postawiła go na jej drodze.
Bartek zachwycił się nią w samolocie do Rzymu, kiedy, nie znając się, lecieli na pogrzeb Jana Pawła II. On nie miał wątpliwości. Był gotowy na założenie rodziny, dziecko. Okazał się bardzo opiekuńczy, męski, a przy tym romantyczny. W sierpniu świętowali 11. rocznicę ślubu.
Małgorzata spełniła marzenie o macierzyństwie. Ich synek, Jan Franciszek, w październiku skończy 5 lat. Ale Małgosia musi pamiętać o radach, które dała jej mama.
Nad miłością trzeba ciężko pracować. Nie można odpuścić. Nie można uznać, że już nie warto się starać. I co najważniejsze: nie nadużywać zaufania.
Źródło: pomponik.pl