Wydarzyło się nieszczęście. Halina Frąckowiak nie posłuchała wewnętrznego głosu

Życie rodzinne i uczuciowe Haliny Frąckowiak (72 l.) w przeszłości nie było usłane różami. Choć artystka przyznaje, że dostała dużo od życia, wiele też musiała przejść. Wypadek samochodowy, w wyniku którego ledwo uszła z życiem, to wcale nie był koniec rodzinnych dramatów…

Żywiołowe i pełne ekspresji. Takie było pierwsze wykonanie piosenki „Papierowy księżyc” na Festiwalu w Opolu w 1985 roku. Halina Frąckowiak pojawiła się na koncercie premier ubrana w szmaragdową sukienkę.

A Opole to jedno z najważniejszych miejsc dla Haliny Frąckowiak.

Tu w 1969 roku dostała swoją pierwszą nagrodę za „Czekam tu” śpiewaną z zespołem ABC, została Miss Obiektywu (1976 r.), w Opolu poznała swoją najlepszą przyjaciółkę Annę Jantar, z rąk prezydenta miasta odebrała nagrodę za wybitne osiągnięcia (1988 r.) i wreszcie tu, w 1993 roku, wróciła na scenę po wypadku samochodowym.

W 1971 roku w jej życiu pojawił się Krzysztof Bukowski. – Stał się moim artystycznym opiekunem i autorytetem, reżyserował prawie wszystkie moje recitale – wspominała.

I pomimo że tak samo patrzyli na świat, wyznawali te same wartości, w pewnym momencie każde z nich skupiło się na swojej karierze. – Jako małżeństwo rozstaliśmy się w 1979 roku, jako ludzie – nigdy – mówiła. Przyjaźnili się aż do jego śmierci w 2001 roku.

Kilka lat po tym rozstaniu u jej boku pojawił się politolog Józef Szaniawski. To właśnie dzięki niemu poznała smak macierzyństwa, ale równocześnie za jego sprawą przeżyła najtrudniejsze chwile w swoim życiu.

Nigdy nie zaproponował jej małżeństwa, nawet wówczas, gdy w grudniu 1980 roku przyszedł na świat jedyny syn piosenkarki, Filip. W opiece nad Filipem pomagała mama Haliny, która przeprowadziła się do córki właśnie po to, by zająć się wnukiem. – Te lata pamiętam jako ocean tęsknoty do Filipa.

Po opolskim koncercie, na którym śpiewała „Papierowy księżyc”, Józef został aresztowany. Halina wróciła z Filipem do domu, w którym zastała obcych ludzi. Pozwolono jej tylko na odwiezienie syna do babci i dopiero wtedy przeprowadzono rewizję. – Byłam przerażona. Cały czas płakałam.

Artystka była w tak złym stanie, że nawet ci, którzy przeszukiwali jej mieszkanie obawiali się wychodząc, czy może zostać sama i czy nic sobie nie zrobi.

O Szaniawskim pisano, że był ostatnim więźniem PRL-u. Oskarżono go o współpracę z CIA, dostał wyrok 10 lat więzienia. Filip myślał, że tata jest za granicą. By to uwiarygodnić, pani Halina kupowała synowi na urodziny prezenty w Pewexie mówiąc, że przysłał je ojciec. W trosce o jego przyszłość zmieniła synowi nazwisko.

1

Józef Szaniawski wyszedł na wolność w grudniu 1989 roku po uniewinnieniu przez Sąd Najwyższy. Szczęśliwe, rodzinne chwile trwały jednak bardzo krótko. 3 miesiące później piosenkarka uległa wypadkowi samochodowemu.

– Miałam połamane nogi i zmasakrowaną twarz – wspominała. Lekarze usunęli odłamki szkła z twarzy, groziła jej amputacja nogi. 8 miesięcy spędziła w szpitalu. W tym czasie Filipem zajmował się tata.

– Uważam, że każde wydarzenie jest po coś. Nie chciałam jechać na ten koncert, dostałam impuls, którego nie posłuchałam, bo nie potrafiłam odmówić – wspominała.

Halina wróciła do zdrowia, jednak jej związek z Józefem się rozpadł. Oboje bardzo dbali, by syn jak najmniej odczuł rozstanie rodziców.

Nie był to jednak koniec ich dramatów. 4 września 2012 roku doszło do tragedii w Tatrach. Pan Józef zmarł w wyniku upadku podczas schodzenia ze szczytu Świnicy… – Bardzo boleśnie to przeżyłam – mówiła artystka.

Dziś Filip Frąckowiak ma 39 lat, jest dyrektorem Izby pamięci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, radnym Warszawy. Jego mama nie ukrywa, że nadal on i jego sprawy są dla niej najważniejsze.

Być może to właśnie trudne doświadczenia sprawiły, że Halina Frąckowiak postanowiła spróbować w życiu czegoś nowego. Poszła na studia psychologiczne i przez pół roku pracowała jako psycholog w gimnazjum.

– Wydawało mi się, że będę mogła połączyć bycie psychologiem i piosenkarką. Okazało się, że to niemożliwe, bo każdej z tych dziedzin trzeba się poświęcić całkowicie – mówi.

Artystka wróciła do śpiewania. Jej kalendarz jest wciąż zapełniony koncertami. – Lubię, kiedy publiczność jest blisko. W domach kultury, małych salach. Schodzę ze sceny i tak mi jest dobrze, kiedy mogę porozmawiać z ludźmi piosenką – opowiada.

Halina Frąckowiak w tym roku skończyła 72 lata, ale wciąż ma w sobie wiele energii. – Psychicznie czuję się młoda, jestem bardzo aktywna, ciekawa różnych spraw. Dostałam bardzo dużo od życia. Jestem szczęśliwa, ponieważ mam pogodną naturę. Cieszę się tym, co dostaję od losu – deklaruje.

Źródło: pomponik.pl

Share