Miał być rozwód już na pierwszej rozprawie, jednak do niego nie doszło. Czyżby szykowała się długa batalia?
Na tę datę czekali ponad rok. Wydawało się, że wyznaczona na miniony poniedziałek rozprawa rozwodowa Maryli Rodowicz przebiegnie bez komplikacji. Tego dnia gwiazda miała zakończyć swój związek. Tymczasem w ogóle nie pojawiła się w sądzie, usprawiedliwiając swą nieobecność nagłą chorobą.
Jak udało dowiedzieć się „Na Żywo”, w ostatnich dniach wokalistka dwukrotnie zmieniała reprezentującego ją pełnomocnika.
– Takie działanie artystki zaskakuje jej męża – twierdzi informator gazety. Przecież już wiele miesięcy temu prowadzone przez małżonków rozmowy zaowocowały ugodą, a sprawa rozwodowa wydawała się tylko formalnością.
Zgodnie z ustaleniami piosenkarka miała zatrzymać willę w Konstancinie, dwa mieszkania w Krakowie, działkę na Mazurach i range rovera. Otrzymałaby też część dzieł sztuki, cenną biżuterię oraz połowę wspólnych oszczędności.
Przez przeszło 30 lat trwania związku Maryla zawsze mogła liczyć na wsparcie małżonka. Biznesmen nie tylko prowadził własne interesy, ale też negocjował kontrakty gwiazdy. Drogi pary jednak rozeszły się.
„Pewnego dnia miał już dość i… kupił sobie apartament w centrum Warszawy, a potem poinformował żonę, że tam zamieszka. Andrzej zaproponował jej rozmowę na temat ich przyszłości. Ale urażona gwiazda spotkać się nie chciała. Oliwy do ognia dolały wywiady, w których zdradzała kulisy ich prywatnego życia. Od tamtego czasu para porozumiewała się tylko za pośrednictwem prawników, a tematem przewodnim ich spotkań były pieniądze. Dziś każde idzie w swoją stronę, a ich syn poprosił i ojca, i matkę, by nie mieszać go do tego rozwodu” – czytamy w „Na Żywo”.
Kolejny termin sprawy wyznaczono na styczeń. Czy przyniesie on rozstrzygnięcie?
Źródło: pomponik.pl