To samo spojrzenie, piękny uśmiech… Wyglądają identycznie! Hanna Lis podzieliła się z fanami zdjęciem z córką, chociaż stara się niewiele zdradzać ze swojego życia prywatnego i chroni wizerunek dzieci.
Hanna Lis na zdjęciu z córką
Łączą je przyjacielskie relacje, pełne miłości, chociaż dziennikarka nie ukrywa, że trudno było je wypracować. Hanna Lis doczekała się dwóch wspaniałych córek: dziewiętnastoletniej Anny i dwudziestojednoletniej Julii. Gwiazda właśnie opublikowała zdjęcie z najstarszą pociechą.
Julia jest niezwykle utalentowana i zachwyca swoją urodą. Czy wkrótce wkroczy do show-biznesu? Nic tego nie zapowiada. Na razie studiuje w Holandii. Ten czas rozłąki z pewnością jest trudny, zarówno dla mamy, jak i dla córki.
„Kto jeszcze okkkkruuutnie tęskni za swoim ‘maleństwem’, ręka do góry! Kto ryczy, jak głupi, słysząc ‘Slipping through my fingers’ Abby, ręka do góry!”, napisała.
Tak Hanna Lis pisała o swojej córce w jednym z wcześniejszych wpisów.: „Jej znakiem rozpoznawczym zawsze był – i wciąż jest- szeroki, serdeczny, piękny uśmiech. Życzliwy, prawdziwy, bezinteresowny. Jest mądra, empatyczna, ambitna, pracowita, szanuje i kocha ludzi. Z wzajemnością. Jestem z niej ogromie dumna. Szybko minął czas dzieciństwa. Dziś mam dorosłą Córkę. Teraz to ja się od Niej uczę. Dzięki Juliś”.
Fani są zachwyceni. Podkreślają, że obie panie wyglądają jak siostry!
Hanna Lis o córkach w VIVIE!
Hanna Lis w lipcu w wywiadzie dla VIVY! mówiła o relacji z córkami. Co zdradziła na ich temat?
Siedzimy u Ciebie w mieszkaniu. Gdyby Twoja córka, Julka, zrobiła dla nas śniadanie, co by przygotowała?
Jajko w koszulce, czyli gotowane bez skorupki. Jula robi najlepsze jajka poche w galaktyce. Na tostach, z awokado , obficie podlane ostrym tajskim sosem sriracha. Nie wiem dlaczego, ale dla większości śmiertelników jajka w tym wydaniu jawią się jako rzecz niebywale skomplikowana, z pogranicza czarnej magii. Nic bardziej mylnego, zresztą podałam przepis na śniadanie Julki w mojej książce. Polecam.
Kiedy zrobiła Ci takie śniadanie ostatnio?
W marcu. Od dwóch lat studiuje w Amsterdamie. Chyba odziedziczyła po mnie miłość do gotowania, do biesiadowania, do karmienia ludzi. Będzie w Warszawie za tydzień, zobaczymy jak się kulinarnie rozwinęła.
(…)
Odwiedzasz ją w Amsterdamie?
Tak. Na szczęście jest blisko. Gdy zaczęła myśleć o studiach, chciała jechać do Stanów Zjednoczonych. Nie ingerowałam w jej wybory, ale serce matki, nie da się ukryć, krwawiło i bolało. Studiuje communication science, to jest połączenie PR, marketingu, zarządzania mediami, trochę dziennikarstwa.
Rozmawiacie o chłopakach?
Liczba pojedyncza. Jula jest w stałym związku, ma świetnego chłopaka, Holendra, bardzo czułego, troskliwego, opiekuńczego. Razem gotują, lubią dom. I jeszcze jeden walor: Thomas ma 194 centymetrów wzrostu, wreszcie się nie martwię, jak to moje dziecko dotrze nocą do domu.
A co robi młodsza, Anna?
Jest jeszcze ze mną. Ale niedługo, bo w przyszłym roku matura, a Ania też chce wyjechać za granicę na studia. Teraz jest ze swoim chłopakiem w Rzymie. O ósmej rano pobudka i według starannie przygotowanego przez Anię planu zwiedzają muzea, galerie, zabytki. Artystyczna dusza, bardzo wrażliwa. Po wizycie w Muzeach Watykańskich zadzwoniła oburzona tym, że zwiedzający “macają rzeźby, jakby to był sklep Zary, a nie świątynia sztuki” (śmiech). Jest zapalonym, bardzo dobrym fotografem, ale chce studiować historię sztuki.
(…)
Z perspektywy kobiety, która zbliża się do połowy wieku, jaki był Twój największy szczyt?
Być może paradoksalnie to zabrzmi w ustach pani z telewizji, która od 25 lat jest w mediach, ma okładki w kolorowych pismach, właśnie robimy wywiad, dla mnie tym szczytem było urodzenie i wychowanie moich dzieci.
Ale dzieci już nie ma w domu, to co tu zdobywać?
A właśnie, że nie, bo przeszłyśmy do kolejnego etapu. Ostatnio czytałam – zresztą w „VIVIE!”- wywiad z Magdą Mołek, która cudownie odczarowała te bzdety, które się wciska kobietom o macierzyństwie. Jaki słodki bobasek, tak ładnie pachnie, a potem się robi z tego śliczny nastolatek, wszystko jest cudowne, jak z idealnego obrazka. Nie, nie zawsze jest cudownie, bywają trudne momenty. Wychowywanie młodego człowieka do wejścia w dorosłość jest w pewnym sensie jak zdobywanie górskiego szczytu. Czasem sypie ci śnieg w twarz, czasem dostajesz zadyszki, ale jak już staniesz na górze i zobaczysz ten widok, drogę jaką przebyłeś…to jest piękne. Anka i Julia są już ukształtowanymi ludźmi: bardzo mądrymi, wrażliwymi i wartościowymi. To jest mój szczyt. A teraz zaczyna się schodzenie do bazy. Nie, to nie metafora starzenia się, czy umierania (śmiech). Schodzenie do bazy to czas, w którym ja zaczynam się uczyć od nich.
Co to znaczy?
Rozmawiamy po partnersku. Często radzą mi jak żyć, jak postępować, jakich wyborów dokonać. Ale też najzwyczajniej, po babsku radzą w co się ubrać, czy jak umalować. Są fantastycznymi młodymi kobietami, a ja dzisiaj odbieram to, co włożyłam w ich wychowanie. I czerpię z tego garściami. To schodzenie do bazy jest fajne. Mam nadzieję, że nie będzie jakiejś śnieżycy po drodze, na razie pogoda jest super.
Źródło: viva.pl