Decyzja Komitetu Noblowskiego bardzo ją zaskoczyła. Nie zamierza jednak zmieniać czegokolwiek w swoim życiu. Bo to, co najważniejsze, już znalazła. Tygodnik „Na Żywo” ujawnia sekrety z życia Olgi Tokarczuk (57 l.). Jedna ze spraw dotyczy jej syna.
Znów mamy powód do dumy! Najważniejsza nagroda w dziedzinie literatury ponownie znalazła się w rękach polskiej pisarki. I choć Olga Tokarczuk znana jest z powieści dla dorosłych, to dwa lata temu napisała też książkę dla młodszych „Zgubiona dusza”.
Noblistka wcale nie wyklucza dalszego tworzenia dla maluchów. – Może ochotę i entuzjazm pisania dla dzieci wyzwolą we mnie moje własne wnuki – zastanawiała się w jednym z wywiadów.
Jej syn Zbyszko ma już 33 lata i, jak dowiaduje się „Na Żywo”, jest od niedawna szczęśliwie zakochany. Zatem niewykluczone, że spełni się jej marzenie o byciu babcią…
– Mama była bardzo aktywna zawodowo, kiedy urodziła mnie i siostrę. Zawsze miałyśmy nianie. Dobrymi matkami są kobiety szczęśliwe i spełnione – mówi.
Gdy tuż po studiach sama została mamą, mogła liczyć na wsparcie rodziców oraz teściów. – Kilka miesięcy po urodzeniu syna wróciłam do pracy. Zawdzięczałam to pomocy rodziny. Jestem za to wdzięczna moim rodzicom, teściom i babci Agnieszce – mówiła Tokarczuk.
A ta praca była bardzo intensywna. Oboje z mężem Romanem po studiach psychologicznych na Uniwersytecie Warszawskim zatrudnili się w szpitalu psychiatrycznym w Wałbrzychu. Zakładali też grupy wsparcia dla osób uzależnionych od alkoholu. Nie stać ich było na kupno własnego mieszkania, zamieszkali więc tam u babci Romana.
– Wylądowaliśmy w ogromnym mieszkaniu. Stare meble, koronkowe obrusy, poniemieckie kamienice i orkiestry górnicze, które w niedziele paradowały przez miasto z pióropuszami na czapkach – Olga wspomina z sentymentem ten okres.
Pod koniec lat 80. postanowiła coś zmienić w swoim życiu. – Poczułam się zupełnie wyprana, wypalona i pojechałam na kilka miesięcy do Londynu. Za dnia pracowałam w małej fabryczce anten do jachtów, a wieczorami szwendałam się po mieście i przesiadywałam w wielkich księgarniach – opowiada.
Zaczytywała się tam w powieściach, bo nie zawsze mogła sobie pozwolić na kupno książek. Wróciła też do pisania i po przyjeździe do Polski zdecydowała się zrezygnować z pracy psychoterapeutki i całkowicie postawić na to, co kochała.
Z mężem założyli wydawnictwo, kupili dom w Kotlinie Kłodzkiej. Z czasem jednak uczucie łączące Olgę i Romana zaczęło się wypalać. – Rozwiodłam się. Jestem w innym związku. Mój dorosły syn, kiedy zakomunikowaliśmy mu naszą decyzję, powiedział: „Tradycyjna rodzina traci rację bytu, gdy dzieci odchodzą z domu”.
Drugi mąż pisarki, Grzegorz Zygadło, to dziś pierwszy czytelnik i krytyk jej książek. – Jest menadżerem mojego życia, dzięki niemu czuję się bezpiecznie, ogrzana, zadbana i jakoś zorganizowana w tym wszystkim – przyznaje noblistka.
Źródło: pomponik.pl