Wygląda jak kalafior, ma orzechowy posmak i pasożytuje w korzeniach sosny. Siedzuń sosnowy cieszy się coraz większą popularnością wśród grzybiarzy. Niestety nie da się na nim zarobić.
Jesień to czas, kiedy temat grzybobrania wzbudza silne emocje wśród Polaków. W tym roku możemy być szczególnie zadowoleni, bo grzybów jest więcej niż zwykle. Niedawno w WP Finanse informowaliśmy o rejonach, które mogą pochwalić się imponującymi ilościami grzybów. Okazuje się, że Polacy są otwarci na nowości i nie skupiają się jedynie na zbieraniu prawdziwków czy borowików. Coraz większą popularnością cieszy się grzyb o kulistym i kalafiorowatym kształcie występujący głównie w lasach iglastych i mieszanych. Poznajcie… siedzunia sosnowego.
Między 10 a 30 cm szerokości i ok. 15 cm wysokości. Krótki trzon, liczne odgałęzienia zakończone kremowymi listkami – to cechy charakterystyczne „szmaciaka gałęzistego”, dziś bardziej znanego jako siedzunia sosnowego – grzyba, który wzbudza coraz większe emocje.
– Cieszy się on dużą popularnością wśród grzybiarzy. Przez 24 lata był objęty ochroną prawną, ale od 2014 r. można już go legalnie zbierać. Jest bardzo smaczny – komentuje Justyn Kołek, grzyboznawca.
Siedzuń sosnowy (znany także jako szmaciak gałęzisty) to grzyb, który pasożytuje na korzeniach sosny (zarówno martwych, jak i żywych) i właśnie tam można go znaleźć. Wśród grzybiarzy postrzegany jest jako rarytas. W lasach można go spotkać od lipca do późnej jesieni, a wszystko zależy oczywiście od pogody.
– To jest niesamowicie dobry grzyb, o takim orzechowym posmaku. W kuchni nadaje się do wszystkiego. Ja go jadłem w formie kalafiora, ale bardzo dużo ludzi robi z niego zupę i słyszałem, że wychodzi przepyszna. Niektórzy dodają go też do bigosu. Można go marynować, suszyć, smażyć, a jego smak jest naprawdę imponujący – dodaje ekspert.
Jedyną wadą siedzunia sosnowego jest to, że musimy poświęcić sporo czasu, aby dokładnie go wyczyścić. – Do środka tego grzyba często wpada dużo owadów, dlatego przed przygotowaniem należy go dobrze wypłukać. Często zostaje w nim też sporo piasku. Trzeba włożyć trochę pracy, zanim będzie nadawał się do jedzenia, ale dla jego niesamowitych walorów smakowych warto – komentuje grzyboznawca.
Trzeba wyraźnie podkreślić, że siedzuń sosnowy nie jest dopuszczony do handlu. Jednak zdaniem grzyboznawcy to tylko kwestia czasu. – Przypuszczam, że w przyszłości lista grzybów dopuszczonych do sprzedaży będzie aktualizowana i dodadzą do niej „szmaciaka” – mówi.
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 12 czerwca 2018 r. 47 grzybów znajduje się obecnie na liście dopuszczonych do obrotu. Nie ma na niej siedzunia sosnowego, ale jego rosnąca popularność może sprawić, że przy najbliższej aktualizacji znajdzie się tam dla niego miejsce.
– Ludzie coraz częściej wychodzą z lasu ze „szmaciakiem” w koszyku. Wiem o tym, bo dzwonią do mnie i o tym mówią, chwaląc się swoimi zbiorami – komentuje grzyboznawca.
Należy jednak być ostrożnym i uważać, aby nie pomylić go z podobnym na pierwszy rzut oka grzybem – szmaciakiem dębowym, który objęty jest częściową ochroną prawną. Ten z kolei wyrasta na korzeniach jodeł i ma jaśniejszy kolor niż siedzuń sosnowy. Można go zbierać tylko i wyłącznie na własnej posesji, wynoszenie go z lasu jest zabronione.
Trzeba też uważać na koralówkę strojną, czyli grzyba, który jest trujący, a wyglądem przypomina siedzunia sosnowego. Oba są podobne do kalafiora, dlatego musimy zwracać na nie szczególną uwagę. Pomyłka może nas sporo kosztować.
Ta jesień zdecydowanie należy do grzybów. Ekspert Justyn Kołek mówi wręcz o wysypie. – Przez cały wrzesień było w Beskidach tyle borowików, że w żadnym roku mojego życia tyle nie widziałem. Oczywiście wpływ na to miała pogoda, bo cały czas było mokro, czyli tak jak grzyby lubią najbardziej – komentuje.
Źródło: finanse.wp.pl