Piotr Woźniak-Starak (†39 l.) spoczął w rodzinnej miejscowości w Fuledzie na Mazurach. Okazuje się jednak, że Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Giżycku może mieć wątpliwości co do miejsca pochówku. Podobno sprawa badania jego legalności jest w toku. Tymczasem głos zabrał „zakonnik zaprzyjaźniony z rodziną” milionera. Wystosował poruszający apel.
Niebawem minie miesiąc od śmierci Piotra Woźniaka-Staraka. Czas jednak nie leczy ran i bliscy milionera nie mogą pogodzić się z jego przedwczesnym odejściem. 29 sierpnia pożegnali go podczas pogrzebowej mszy świętej. Na ceremonię do kościoła w Konstancinie-Jeziornej przybyły tłumy ludzi: nie tylko najbliżsi zmarłego, ale także jego znajomi, a nawet obce osoby poruszone tragedią.
Z kolei dzień później odbył się pogrzeb Piotra. Trumna z jego ciałem została złożona w rodzinnej posiadłości w Fuledzie na Mazurach. Okazało się jednak, że Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Giżycku może mieć wątpliwości co do miejsca pochówku.
Co prawda przepisy prawa dopuszczają możliwość pochówku w katakumbach, czyli na cmentarzu podziemnym z systemem korytarzy, ale są wątpliwości, czy mogiła Piotra spełnia wszystkie wymagane warunki. To ma ponoć zbadać Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Giżycku.
„Super Express” donosił, że sanepid gromadzi niezbędną dokumentację w tej sprawie, a równocześnie nabiera wody w usta. „Nie możemy udzielać informacji o naszych ustaleniach” – usłyszeli dziennikarze tabloidu.
Więcej powiedział Janusz Dzisko, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.
„Będziemy sprawdzać, czy nadzór budowlany wydał zgodę na wybudowanie katakumb, bo tego wymaga prawo. Zapoznajemy się ze złożonymi dokumentami. Weryfikujemy, czy przeprowadzono badania geologiczne w tej sprawie. Ponadto katakumby muszą spełniać określone normy. To nie może być zwykły rów wykopany łopatą w ziemi. Muszą być murowane co najmniej z trzech stron, mieć specjalną niszę” – stwierdził w rozmowie z WP.
To może być początek problemów.
„Wiadomo już, że olsztyński sanepid nie wydał żadnych pozwoleń w tej sprawie. Gdy się okaże, że rodzina nie uzyskała odpowiednich pozwoleń, konieczna będzie ekshumacja i przeniesienie trumny na cmentarz” – czytamy w „Super Expressie”.
Całą sprawą mają być wstrząśnięci przyjaciele Woźniaka-Staraka. Nikt nie wyobraża sobie, aby teraz zakłócać jego spokój. Na łamach tabloidu wypowiedział się „zakonnik zaprzyjaźniony z rodziną”. Wystosował swego rodzaju apel.
„Zostawmy jego duszę, niech spoczywa w spokoju. Pamiętam taki przypadek z lat 80. Zgodnie z testamentem pochowano pewnego mężczyznę z Kieleckiego na jego posesji. Bo tak zapisał w testamencie. Władze nie chciały się na to zgodzić, ale w końcu dały zezwolenie. Bądźmy ludźmi…” – poprosił.
Źródło: pomponik.pl