Maryla Rodowicz jak zwykle w formie! Gwiazda szykuje się do nowej trasy koncertowej i wścieka, że inne media piszą nieprawdę o jej wygórowanych wymaganiach i zarobkach z kosmosu. Nie można też zapomnieć, że za kilka dni Maryla ma zostać rozwódką. Czy uporała się już z samotnością i co zrobi zaraz po rozprawie rozwodowej? O tym w szczerej rozmowie piosenkarki z Adrianem Nychnerewiczem.
Za panią bardzo wymagający od artystów sezon wakacyjny, mnóstwo koncertów i festiwali. Jak pani daje radę w takim intensywnym czasie? Jak pani o siebie dba?
– Koncerty odbywają się w weekendy, więc na regenerację jest kilka dni. Dla mnie podstawą jest sen, jeżeli śpię 10 godzin jest OK. Do tego dochodzą codzienne treningi tenisowe, a to dla mnie reset psychiczny, mimo że 2 godziny biegania po korcie to duży wysiłek.
Nie zwalnia pani tempa. Na jesień planuje pani nową trasę, tym razem akustyczną. Jakie będą te koncerty, co usłyszymy?
– To będzie powrót do korzeni. Zaczynałam karierę grając z dwoma gitarzystami. Ta trasa jesienna to będzie prawdziwa trasa akustyczna. Zabrzmią tylko gitary i głosy dwóch dziewczyn. Nie znaczy, że będzie nudno. Będzie klimatycznie i z ogniem. Zaśpiewam oprócz największych hitów utwory rzadziej grane, chociaż piękne. Pytałam fanów w internecie, co chcieliby usłyszeć na tej trasie i repertuar będzie wypadkową fanowskich propozycji. Zaczniemy na Dolnym Śląsku.
Woli pani koncertować niż siedzieć wygodnie z jury jakiegoś programu?
– Koncertowanie to mój żywioł, uwielbiam kontakt z publicznością.
Podobno ostatnio za bycie jurorem zażyczyła sobie pani aż 400 tys. zł?
– To kosmiczna bzdura, mój menadżer prowadził rozmowy, ze mną nikt nie rozmawiał. Jak można pisać nieprawdę, że żądałam jakichś pieniędzy na kostiumy. Po co kostiumy, jeżeli juror siedzi w fotelu. To nie scena. Podobnie suma jest kompletnym wymysłem „Faktu”. No, ale może chodziło o sensację. Nie mam pojęcia, jak się rodzą takie plotki.
To ile tak naprawdę kosztuje Maryla?
– Nigdy nie byłam jurorem w Voice’ach, nie mam żadnego doświadczenia.
Kiedy dwa lata temu spotkaliśmy się na wywiadzie telewizyjnym, powiedziała pani, że jest sama, siedzi z kotami i nie ma się do kogo odezwać. Jak wygląda pani życie dziś? Oswoiła się pani z tą samotnością?
– Niech żyje wolność, wolność i swoboda! Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda… Samotność nie jest taka zła, przynajmniej mogę oglądać turnieje tenisowe w tv,nie muszę walczyć o pilota.
Lada dzień sąd orzeknie pani rozwód. Pogodziła się pani z rozpadem małżeństwa? Co pani zrobi, gdy będzie już „wolna”?
– Zorganizuję rozwodowe party, zaproszę przyjaciół, będziemy jedli, pili i tańczyli. Z rozpadem małżeństwa musiałam się pogodzić, jak mąż się wyprowadził. Owszem, doznałam szoku, ale teraz jest OK.
A nie rozgląda się pani z innym mężczyzną? Jaki powinien on być?
– Nie, nie, nie. Nie jestem zainteresowana adoratorami, chociaż nie ukrywam, że lubię mężczyzn.
Źródło: se.pl