Ewa Frej jest matką sześciorga dzieci. To silna kobieta po przejściach. Pierwszy mąż zdradzał ją z sąsiadką, potem uciekł do Anglii. Ewa została sama z dziećmi i z długami. – Podniosłam się jak feniks z popiołów – mówi dzisiaj.
– Pierwszy mąż to była porażka mojego życia. Zaczęłam spotykać się z Szymonem w wieku 17 lat, jak to jeszcze człowiek ma fiu bździu w głowie – opowiada mi Ewa Frej, która mieszka w Łomiankach. – Co tu dużo kryć, współuzależniłam się – dodaje. Wszystkie znaki mówiły jej, by uciekać, gdzie pieprz rośnie. Była zaślepiona uczuciem, kiedy jej eks uprawiał hazard, był narkomanem i seksoholikiem. – Wiedziałam, że mnie zdradza, ale nie wiedziałam na jaką skalę – tłumaczy. – I w momencie, gdy czułam, że jest mi bardzo źle i postanowiłam się z nim rozstać, to on zrobił mi dziecko. Miałam wtedy 22 lata – słyszę.
„Tata prosił, bym nie brała ślubu”
Ewa dawała Szymonowi wiele szans. Nie chciała sama wychowywać córki. – Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, pomyślałam, że muszę sobie to jakoś wspólne życie z nim poukładać – mówi. Po narodzinach dziecka wyznaczyli datę ślubu, choć otoczenie wręcz błagało Ewę, by nie wychodziła za Szymona. Ślub przekładali trzykrotnie. Mężczyzna zawsze miał jakąś wymówkę. Jednym z prawdziwych powodów było to, Szymon zakochał się w innej.
Ślub się w końcu odbył. 39-latka nigdy nie zapomni, co usłyszała od swojego ojca w dniu ceremonii. – Powiedział, że panna z dzieckiem to nie wstyd. Ale ja nie wyobrażałam sobie niczego innego. Wydawało mi się, że jak ja i Szymon zostajemy mężem i żoną, to idzie za tym miłość i wsparcie – wspomina.
Mimo wszystko Ewa chciała ratować związek. Razem z Szymonem wynajęli dom, ale z domowym ogniskiem to miejsce miało niewiele wspólnego. 39-latka większość czasu spędzała sama z córką. Czuła w kościach, że dla męża dom jest hotelem, do którego wpada i z którego wypada, kiedy zechce. A jednak zdecydowała się znów zajść w ciążę. – Nie chciałam, żeby moja córka została sama, jeśli ja sobie z kimś poukładam życie. Zależało mi, żeby miała „swoje” rodzeństwo – tłumaczy się.
O dziwo, kiedy Ewa odkryła, że spodziewa się drugiego dziecka, stosunki z mężem uległy zmianie. – Nasze relacje poprawiły się na tyle, że zaczęliśmy stawiać własny dom. W sumie płacili za to moi rodzice, nie on – mówi. Pod wspólnym dachem wytrzymała dwa lata. Szymona praktycznie nie było – potrafił zadzwonić i powiedzieć, że będzie później. I tak kilka razy jednego wieczora.
„Włożyłam dyktafon do auta”
– Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale w końcu włożyłam dyktafon do jego samochodu. Tego samego dnia nagrała się jego rozmowa z kochanką, naszą sąsiadką – relacjonuje Ewa. – Kobietą młodszą o 10 lat i do tego w ciąży. Obiecywał jej zostawienie mnie i założenie z nią rodziny. O tym, że wiem o romansie, powiedziałam, dopiero gdy przepisałam na siebie dom. Usłyszał ode mnie, że nie wyobrażam sobie wspólnego życia. A on na to mówił, że tamta kobieta to jest zwykła mała dzi..a, że nic nie znaczy, że on chce zostać. To wydarzyło się tydzień przed wigilią. Wielka farsa – podsumowuje.
Kobieta nie uwolniła się jednak od męża. – wcześniej, w natłoku tej swojej głupoty, nabrałam kredytów. Szymon narobił sobie długów w związku ze swoimi skłonnościami – wyjaśnia. – Była sytuacja, gdy leżałam z dzieckiem w szpitalu, a on ukradł pieniądze mojego taty. Dał je Szymonowi przed wyjazdem na urlop. Mąż przegrał je na maszynach i żeby to zamaskować, wybił szyby w swoim samochodzie, pozorując napad – opowiada.
Mąż uciekł do Anglii
Ewa nie chciała, żeby jej ojciec się o tym dowiedział, poprosiła więc babcię i chrzestną, by jej pomogły. Była teściowa również obiecywała pomoc. Koniec końców 39-latka została z długami sama. – Do spłaty miesięcznie miałam 7 tys. złotych – przyznaje. Tymczasem mąż uciekł do Anglii z kochanką.
Szymon nie płacił alimentów. Dopiero po 4 latach od rozstania zaczął wysyłać jakieś pieniądze, ale tylko dlatego, że groziła mu ekstradycja. – I nigdy nie była to pełna kwota, zawsze po terminie. Musiałam do niego wydzwaniać, przypominać, wręcz prosić się. Płacił tylko chwilę, znowu przestał. Jest mi winien ponad 220 tysięcy – podkreśla. Ewa nie mogła się jednak załamać. Nie miała pracy, ale wierzyła, że odbije się od dna. I wtedy zachorował jej ojciec.
– Byłam zmuszona na prawie rok wynająć górę domu i przenieść się do piwnicy z dziećmi. Była przygotowana pod działalność gospodarczą. Jak się przenosiłam, to ta piwnica była betonowa. Krok po kroku przerabiałam ją na mieszkanie. Warunki były spartańskie, ale dałyśmy sobie radę – tak dziś o tym myśli.
Najgorsze wbrew pozorom nie było to, jak mieszkała, ale w jaki sposób jej były mąż traktował córki. – Jak czasami zadzwoniły, to zawsze był zajęty. Kiedyś moje dziecko dostało od niego iPhone’a. Ale starego, różowego, zakładam, że po kochance, ale w pudełku po 7-ce – wymienia jedną z bardziej przykrych sytuacji. On układał sobie życie z sąsiadką i wspólnymi pociechami, a Ewa nie wiedziała, co dokładnie się z nim dzieje.
Po 10 latach kochanka eksmęża wróciła do Polski. Co ciekawsze, mieszka na tej samej ulicy, co Ewa. – Dzieli nas kilka domów. A więc jest bardzo blisko. Były mąż z kolei, z tego, co wiem, od 2 lat przebywa w brytyjskim więzieniu – dodaje. – Dziś mam do tego bardzo duży dystans, ale czasem zastanawiam się, jak mogłam być tak głupia? Kiedy zamykam oczy, czuję się jak człowiek chorujący na grypę żołądkową. W takim stanie wydaje się, że ma się kołki w gardle. Mam je, gdy pomyślę o byłym mężu – kwituje temat.
Nowy mąż, nowe życie
39-latka ponownie wyszła za mąż. – Z obecnym mężem znamy się tyle lat, co z byłym. Gdy sprowadziłam się do Łomianek w 1997 r., to poznałam jednego i drugiego. Tylko że Bartosz miał wtedy 6 lat, a ja 17. Kiedy ja się uczyłam do matury, to on grał w piłkę pod moim oknem – śmieje się. Gdy ponownie się spotkali, od razu zaiskrzyło. Ale wzbraniali się przed uczuciem. Ewę stresowała nie tylko różnica wieku, ale i fakt, że znała niemal całą jego rodzinę. Po półtora roku przestała walczyć i przyjęła oświadczyny. – Zanim klęknął, powiedział, że chce mieć ze mną dzieci – opowiada.
Ewa zrezygnowała z pracy, gdy zaszła w ciążę. Na świat przyszły bliźnięta. Jedno – syn – ma porażenie mózgowe. Zaraz potem pojawiły się drugie bliźniaki. W domu nagle było sześcioro dzieci. Nie chciała wracać do korporacji. Teraz prowadzi usługi transportowe. Do tego ma bloga o nazwie „Matka Gigantka”, na którym opowiada o swoim życiu i dzieci się swoim doświadczeniem. Na fali popularności zdecydowała się otworzyć sklep „Dla Bliźniąt”
Nie jest idealnie, ale jest bardzo szczęśliwa. – Mam to, co dla mnie najważniejsze – cudowną rodzinę i wspaniałego męża. Podniosłam się jak feniks z popiołów – słyszę na koniec.
Źródło: kobieta.wp.pl