Dwudziestoletni Raden Soemawinata udał się do portu w Brighton tylko w jednym celu. Chciał uczcić pamięć swojej zmarłej babci w bardzo nietuzinkowy sposób – rozsypując jej prochy.
Mężczyzna nieoczekiwanie zauważył obiekt poruszający się po wodzie, natychmiast skoczył na ratunek ryzykując przy tym swoje życie.
1
Okazało się, że był to tonący pies.
2
Zszokowani ludzie obserwowali, jak sytuacja się rozwija: malutki maltańczyk, Bibi, został zdmuchnięty przez wiatr prosto do lodowatej wody. Biorąc pod uwagę geograficzne położenie przystani – ulokowana blisko zatoki w Melbourne (Australia) – prędkość wiatru wynosi 60 mil na godzinę.
3
Tego dnia podmuchy były zdecydowanie zbyt silne, aby pozwolić Bibi utrzymać się na lądzie.
Zanim właścicielka psa zdążyła zareagować, widziała jak jej pupil z ogromnym wysiłkiem stara się dopłynąć do pomostu. Obawiała się, że to ostatni raz, kiedy widzi swojego ukochanego czworonoga.
4
Właśnie wtedy pojawił się Radan. Zdjął buty, rozpiął koszulę i wskoczył do wody. Sue z przerażeniem patrzyła na płynącego mężczyznę, któremu w końcu udało się chwycić psa.
5
Gdy tylko bezpiecznie dotarli do brzegu, Sue uścisnęła Raden’a.
6
Po całym zajściu właścicielka czworonoga, Sue Dummond, została dozgonnie wdzięczną przyjaciółką Raden’a. Wszystko to, dzięki determinacji obcego człowieka do udzielenia pomocy.
7
Internauci okrzyknęli mężczyznę bohaterem. Tego dnia zjawił się w porcie tylko i wyłącznie po to, by rozsypać prochy swojej babci. Nie spodziewał się, że w międzyczasie zrobi na kimś tak piorunujące wrażenie. Wierzymy, że jego babcia byłaby z niego dumna i pełna podziwu za chęć udzielenia pomocy.
Źródło: webniusy.com