Zokazji 40. rocznicy ślubu jedyna córka Donalda i Małgorzaty Tusków zamieściła na Instagramie prywatne zdjęcie pary, na którym promiennie się uśmiechają i pogrążeni są w konwersacji. „Dobrze wiedzieć, czym jest prawdziwa miłość. Ci dwoje mają dzisiaj 40. rocznicę ślubu. Najcieplejsze gratulacje dla mojej mamy i mojego taty (i możecie być pewni, że spróbujemy was pokonać)”, napisała z dumą Kasia Tusk tym samym potwierdzając, że sama jest już mężatką. Z tej okazji przypominamy wyjątkową historię miłości byłego premiera i jego małżonki.
Małgorzata i Donald Tuskowie świętują 40. rocznicę ślubu. „Warto było walczyć”
Oboje studiowali historię na Uniwersytecie Gdańskim. Poznali się na trzecim roku, na imprezie w domu kolegi. Pobrali po… trzech miesiącach znajomości. Był 1978 rok. Właśnie minęło 40 lat i wciąż są razem! On o niej mówi czule Gosia. Ona o nim Donek. „Ja się w Gosi zakochałem i po tym, jak się zakochałem, wziąłem z nią ślub”, tak były premier podsumował tę miłość ze śmiechem kilka lat temu w rozmowie z naszą dziennikarką Beatą Nowicką.
Związek Donalda i Małgorzaty Tusków: Pieluchy i… nielegalna bibuła
Gdy postanowili wziąć ślub, Donald dał Małgosi pieniądze zarobione przy sprzątaniu statków, żeby zapisała ich w Urzędzie Stanu Cywilnego i opłaciła koszty, a ona po drodze do urzędu zobaczyła na wystawie piękne szare szpilki i wydała na nie wszystkie pieniądze. Do dziś ze śmiechem to wspomina: „Strasznie się wtedy na mnie obraził. Biegłam za nim po ulicy, a on nawet nie chciał się odwrócić. Ale nie dlatego, że mu było szkoda pieniędzy, tylko poczuł się urażony, że buty są dla mnie ważniejsze niż ślub. Ale ślub nie ucieknie, a buty w tamtych czasach to był realny problem”. I dodaje „Od tamtego dnia niezmiennie cenię mojego męża za to, że ma gest i nie kłóci się o finanse. Nigdy w życiu nie był małostkowy jeśli chodzi o pieniądze ani wobec mnie, ani wobec dzieci czy kogokolwiek z rodziny. Jeśli ktoś jest w potrzebie, pomaga, jeśli ktoś prosi, daje. Pieniądze nie mają dla niego większego znaczenia”.
Po studiach Małgorzata pracowała jako bibliotekarka i archiwistka, Donald od początku bardzo angażował się w działalność opozycyjną i brał udział w tworzeniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Wśród wszystkich bliższych znajomych byli pierwszą parą z dzieckiem. Michał urodził się cztery lata po ślubie. Starali się żyć jak zwyczajni młodzi ludzie w czasie komuny, Małgorzata angażowała męża w życie domowe. Jego żywiołem były… pieluchy. Wtedy nie było pampersów, więc młody tato ciągle gotował i prasował pieluchy tetrowe. Żeby utrzymać swoją rodzinę pracował w kaszubskim wydawnictwie i jako sprzedawca pieczywa w tunelu dworcowym. Oprócz tego mnóstwo czasu poświęcał nielegalnej działalności w podziemnej Solidarności. Ciągle coś redagował, drukował, przewoził.
Po ślubie nie mieli mieszkania, bo w tamtych czasach mało kto miał, musieli więc wynajmować pokój. Potem dostali pokój w hotelu asystenckim, gdzie żyli dziewięć lat. Kiedy pięć lat po Michale urodziła się Kasia, dostali tzw. segmencik, czyli 20 metrów: dwa pokoje, prysznic – metr na metr, toaleta i zlew w pokoju. Kuchnia była wspólna, w korytarzu. Dopiero kiedy Donald wyjechał zarobić na budowie w Norwegii, kupili swoje pierwsze mieszkanie o powierzchni 65 metrów, w którym mieszkają do dzisiaj.
Małgorzata i Donald Tuskowie o dzieciach Kasi i Michale
Przez całe wspólne życie on działał, ona opiekowała się dziećmi, mężem i domem. „Jestem absolutnym szczęściarzem, że Gosia wzięła na siebie odpowiedzialność za ten rygor i w związku z tym ja nigdy nie musiałem drżeć o Kasię i Michała, martwić się, czy wyjdą na prostą, bo zawsze byli na tej prostej”, mówił Donald Tusk. Oboje wpajali dzieciom, że aby coś zdobyć, trzeba się napracować, a jak już się coś zdobędzie ciężką pracą, to ta zdobycz będzie tak cenna, że jej się nie roztrwoni.
Małgorzata zapytana, czego nauczyły ją dzieci, opowiadała: „Że nigdy nic nie jest oczywiste. Czasami rodzicom wydaje się, że jedno dziecko jest super, będzie szło do przodu i osiągało sukcesy, a drugie jest słabsze, niepewne siebie, wymaga więcej opieki, więc martwią się, jak sobie poradzi. A czas pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie, że ten stworzony do sukcesu okazuje się bezradny i bezbronny w wielu sytuacjach. Życie nauczyło mnie, że każde dziecko potrzebuje tyle samo miłości, więc trzeba dzieci po prostu kochać, pomagać im i w żaden sposób ich nie oceniać. Bo z ocen można wysnuć mylne wnioski i bez złej woli skrzywdzić własne dziecko”.
Przez te wszystkie lata była wierna lekcji, jaką odebrała od teściowej. Mama Donalda nauczyła ją przyjmować różne zdarzenia od losu, zarówno dobre, jak i złe, i ich nie oceniać. W życiu spotykają nas trudne sytuacje, w które człowiek zostaje wplątany często bez własnej woli. W związku z tym należy przede wszystkim zastanowić się, jak w takiej sytuacji przetrwać, ponosząc jak najmniejsze koszty. To Małgorzacie pomagało przetrwać wszystkie trudne chwile, kiedy ona walczyła na froncie domowy, a Donald działał w wielkiej polityce. Zawsze czuła się niezależna. Uważa zresztą, że kobieta może być niezależna siedząc z dziećmi w domu, sprzątając czy opiekując się rodzicami. To jest niezależność psychiczna, emocjonalna. Im bardziej człowiek jest zaangażowany we własne życie, tym jest silniejszy.
Małgorzata Tusk o mężu. Jaki Donald Tusk jest prywatnie?
Najtrudniejszym momentem i sprawdzianem dla całej rodziny były pierwsze wybory prezydenckie w 2005 roku, nie ze względu na przegraną Donalda, tylko na to, że wszyscy znaleźli się w sercu prawdziwej polityki. Najgorsza była dla Małgorzaty nagła „medialność”, fakt, że jej imię, nazwisko, twarz, wszystko, co dotyczyło jej życia, było wszędzie. To był szok. Jeszcze większy przeżyli dwa lata później, kiedy w 2007 roku Donald Tusk został premierem Polski. Z dnia na dzień wokół rodziny Tusków zmieniła się rzeczywistość. Donald zamieszkał w Warszawie, w wili premiera na ulicy Parkowej, Małgorzata została w Sopocie z dziećmi, Kasia właśnie przygotowywała się do matury.
Po maturze córki w ciągu tygodnia mieszkała z mężem w Warszawie, do domu w Sopocie wracali na weekendy. Tak o tym opowiadała: „W życiu prywatnym opieram się na przyjaciołach, którzy nie są związani z polityką. To też nas ratuje jako rodzinę przy takim stanowisku, jakie zajmuje mąż. To, że mamy bazę w naszym sopockim mieszkaniu, te 65 metrów, gdzie na sobotę wracamy z Warszawy i spędzamy czas z dziećmi. Wiadomo, czasem to bywa męczące, bo sama gotuję wtedy dla sześciu osób, czasem wnuki zostają na noc, budzą się, płaczą. Ale ja się tej normalności, tej codzienności trzymam pazurami, kurczowo, i uważam, że to jest moja i nasza wygrana”.
Donald Tusk zapytany przez Beatę Nowicką, kto rządzi u nich w domu, odpowiedział bez wahania: „Bezdyskusyjnie Gosia. Najlepiej byłoby spytać dzieci, jako obserwatorów, ale mogę panią wyręczyć, bo jedno i drugie odpowie z całą pewnością, że mama. To zresztą widać w relacjach między dziećmi a rodzicami. Nie tylko w tym, jak Kasia czy Michał oceniają relacje między mną a Gosią, bo zawsze się okazuje, że to ja boję się Gosi, a nie odwrotnie, ale też w naszych relacjach z nimi. To mnie dzieci mówią szeptem, co się stało, bo Gosi się boją. Ona podejmuje decyzje i bez jej zgody nie ma mowy, żeby cokolwiek załatwić. Ja oczywiście mogę żyć w złudzeniach, że posiadam jakąś władzę, bo i mój temperament, i praca zmuszają mnie do tego, bym narzucał swoją wolę innym. Każda instytucja działa wtedy, kiedy szef mówi: „Ma być tak i tak” i to wchodzi człowiekowi w krew. Ale wydaje mi się, że kiedy przekraczam próg domu, ta władza wyparowuje”.
Sekret związku Małgorzaty i Donalda Tusków: drugi ślub
27 lat po pierwszym ślubie, w 2005 roku, Małgorzata i Donald wzięli ślub kościelny. Od zawsze chcieli, ale brakowało im determinacji. Gosię namawiała jej mama, Donalda – przyjaciele, a momentem przełomowym była śmierć Papieża, którą oboje bardzo mocno przeżyli. Ważnym impulsem była też pomoc arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, dzięki któremu mogli wziąć ślub bez specjalnych przygotowań i z zachowaniem dyskrecji, nie narażając się na zdjęcia w gazetach. Bardzo zależało im na tym, żeby to była prywatna, skromna ceremonia. Świadkiem była córka Kasia. Wszyscy płakali ze wzruszenia. Arcybiskup też.
Czy istnieje recepta na szczęśliwe długie małżeństwo? Donald Tusk nie ma wątpliwości: „Myślę, że szczęście nie zależy tylko od okoliczności zewnętrznych. Jest w nas. A jeśli poza nami, to nigdy go nie złapiemy. Ale z drugiej strony – nieraz o tym z Gosią rozmawiamy – patrzymy na naszych znajomych i przyjaciół równolatków z przygnębieniem, bo wielu z nich się rozwiodło. Bardzo wielu z nich było wczesnymi małżonkami jak my, czyli pobrało się jeszcze na studiach, i z dwudziestu małżeństw przetrwało jedno, może dwa oprócz naszego. I na pewno jakiś wpływ na to ma fakt, że czasy, kiedy wzięliśmy ślub, kiedy się Michał urodził, były dla nas, młodych, bardzo ciężkie. Więc czasami miłość między małżonkami, która zawsze narażona jest na różne ciosy, może nie przetrwać też dlatego, że było o jeden cios za dużo. Myśmy z Gośką przetrwali ten trudny czas, choć jak było tak bardzo biednie, szaro, smutno i bez perspektyw, to na pewno miało to wpływ na nasze kryzysy. Ale meta, finał pokazują, że było warto zawalczyć. Jeśli przetrwa się tyle lat, znaczy, że to miało sens.
Źródło: viva.pl