Po tragicznej śmierci producenta filmowego Piotra Woźniaka-Staraka mnóstwo osób zaczęło przypominać historie związane z jego osobą. Tak też zrobiła scenarzystka Joanna Kos-Krauze, która jak wiele innych osób ma same dobre wspomnienia z nieżyjącym miliarderem. W wywiadzie dla Onetu wspomniała, ile dobrego Piotr zrobił dla jej chorującego na raka męża.
Scenarzystka Joanna Kos-Krauze i jej mąż Krzysztof Krauze, polski operator, reżyser i scenarzysta filmowy, poznali Piotra Woźniak-Staraka w 2005 roku, kiedy pracowali nad filmem „Plac Zbawiciela”. Wówczas nie mieli pojęcia, kim on jest i że pochodzi z bardzo zamożnej rodziny.
Joanna Kos-Krauze o pracy z Piotrem Woźniakiem-Starakiem
– Byliśmy z Krzysztofem dość trudni w tym sensie, że niechętnie dopuszczaliśmy kogoś nowego do naszej stałej ekipy. Film powstawał w specyficznych warunkach, staraliśmy się, by na planie była po prostu grupa przyjaciół, bliskich sobie ludzi. Ktoś poprosił nas o przyjęcie takiego jednego Piotra na asystenta. Byliśmy dość niechętni, ale kiedy przyszedł, ujął nas świetnym wychowaniem, nieśmiałością i pracowitością. Nie mieliśmy pojęcia, kto to jest, nie znaliśmy Staraków – wspomina w rozmowie z Onetem.
Scenarzystka do dziś pamięta też, jak zakończyła się ich współpraca przy tej produkcji. Piotr wykazał się wielkim gestem. – Pamiętam ostatni dzień zdjęciowy. Był bankiet, który – również z przyczyn finansowych – robiliśmy u sąsiadów w ogrodzie. Nagle przyjechał samochód i przywiózł nieprawdopodobne ilości szampana i wędzonych ryb. Okazało się, że to był prezent od Piotra. Dziękował nam, że mógł być w tym projekcie. Byliśmy zupełnie oszołomieni – wyjaśniła.
Source: facebook.com
Piękny gest producenta filmowego
Ich znajomość na tym się nie zakończyła. Ich wspólne drogi jeszcze wiele razy się przecinały i nie tylko w życiu zawodowym, ale też prywatnym. Kos-Krauze w wywiadzie powiedziała, jak nieocenioną pomoc otrzymała od producenta filmowego, kiedy w 2006 roku jej mąż Krzysztof Krauze zachorował na nowotwór prostaty.
– Mój mąż był umierający, miał przerzuty do mózgu. Wyczerpały się ścieżki leczenia. Został jeden lek, który mógł pomóc, bardzo drogi. Załatwiłam go, ale brutalnie mówiąc, zabrał nam go jeden z onkologów. Być może miał rację, może nie miało to sensu z perspektywy medycznej. Dawka tego leku kosztowała kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Musiałam Krzysztofowi powiedzieć, że straciliśmy ten lek. Byliśmy bardzo podłamani – powiedziała scenarzystka.
I wtedy nadeszła niespodziewana pomoc od Piotra Woźniaka-Staraka. – Którejś soboty o ósmej rano zadzwonił telefon – to kurier od Piotra, pyta, czy jesteśmy w domu. Mówię, że jesteśmy, siedzimy na tarasie, pijemy kawę. Przyszedł i przyniósł dawkę leku na pół roku. Powiedział nam, że to prezent od Piotra. Do dziś nie wiem jak, od kogo dowiedział się o tym, że mamy taki problem – wyznała.
Kos-Krauze natychmiast zadzwoniła do Piotra, by mu podziękować. Jego wypowiedź mocno ją zaskoczyła. – Zadzwoniłam do niego, żeby podziękować. „Aśka, sp*****laj, o czym ty w ogóle mówisz. Pomogliście mi, ja wam zawsze pomogę. Daj znać, kiedy się lek skończy i dowieziemy następną dawkę”. I rozłączył się – wspomina.
Śmierć Piotra Woźniaka-Staraka
Piotr Woźniak-Starak zginął w jeziorze Kisajno na Mazurach. Do tragedii doszło w nocy z 17 na 18 sierpnia. 39-letni Piotr Woźniak-Starak, producent filmowy i milioner, wypadł z łodzi motorowej, na której towarzyszyła mu 27-letnia Ewa z Łodzi. Ze wstępnych ustaleń wynika, że milioner wykonał nagły, niebezpieczny manewr skrętu, przez co oboje znaleźli się w wodzie. Kobiecie udało się dopłynąć do brzegu, jednak Woźniak-Starak zaginął pod wodą. Po pięciu dniach poszukiwań, w czwartek 22 sierpnia, służby znalazły jego ciało. 29 sierpnia odbyła się msza żałobna, a dzień później rodzina pochowała zmarłego w jego ukochanej Fuledzie.
Źródło: fakt.pl