Być może po prostu nie istnieje żaden sposób, by uciec od bycia „synem bogatych rodziców”. Wiemy na pewno, że Piotr Woźniak- Starak próbował nie być w ten sposób postrzegany.
Dziś wiemy już na pewno, że Piotr Woźniak-Starak, producent filmowy, syn Anny Woźniak-Starak, właścicielki restauracji „Belvedere” w warszawskich Łazienkach Królewskich i pasierb miliardera Jerzego Staraka, utonął w wyniku wypadku na łodzi motorowej. Jego ciało odnaleźli na dnie jeziora Kisajno w czwartek nad ranem nurkowie z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Kiedy w niedzielę około 4 nad ranem Piotr Woźniak-Starak tonął w Kisajnie po tym, jak wypadł ze swojej łodzi podczas wykonywania manewru ostrego skrętu ze znaczną prędkością, mieszany patrol złożony z dwóch ratowników MOPR i jednego policjanta z Giżycka być może już do niego płynął. Być może – bo są różne wersje dotyczące tego, o której dokładnie policja przyjęła pierwsze zgłoszenie. Było ich więcej. Jedno jest jednak jasne – te pierwsze zgłoszenia nie dotyczyły wypadku, tylko zakłócenia ciszy nocnej. Ryk silników potężnej łodzi Woźniaka-Staraka niósł się po rozległym Kisajnie kilometrami. Nie pierwszy zresztą raz.
Piotr Woźniak-Starak uwielbiał swoją wielką i szybką łódź motorową. Pływał nią po Kisajnie regularnie i o każdej możliwej porze doby – za każdym razem, gdy odwiedzał letnią posiadłość swych rodziców. Leży ona na pięknym i odludnym półwyspie Fuleda, wyróżniającym się wyniosłą skarpą rozdzielającą jeziora Kisajno i Dobskie, w miejscu, którego ciszą i urokiem rozkoszowały się wcześniej całe pokolenia żeglarzy.
Posiadłość Staraków zajmuje tam obecnie 200 hektarów. Miliarderzy urządzili tam gospodarstwo stylizowane na kozacką osadę ze słomianymi strzechami i piaszczystymi drogami łączącymi kolejne oazy luksusu. Wprawdzie wjazdu strzeże tylko zwyczajny z pozoru płot i szlaban, jednak przekroczenie ogrodzenia o około 50 metrów uruchamia czujniki ruchu – natychmiast pojawiają się tam – konno lub na quadach – ochroniarze, a każdy ruch nieproszonego gościa jest śledzony przez kamery. Na terenie posiadłości Staraków znajduje się rezydencja, kort tenisowy, stajnia i ujeżdżalnia, garaże z quadami, kilka domków gościnnych i przystań.
Woźniak-Starak nie miał jednak wielkich szans na to, że ktoś udzieli mu pomocy. 27-letnia Ewa O., (nieoficjalnie – kelnerka w jednej z mazurskich restauracji i była instruktorka żeglarstwa), która towarzyszyła mu na łodzi, po wypadku sama starała się dopłynąć do brzegu.
Woźniak-Starak podobno nie chciał być „synem bogatych rodziców”. Albo może nie chciał być w ten sposób postrzegany
Ratownicy i policjant mieli do pokonania około 12 kilometrów – jezioro Kisajno jest ogromne, w dodatku jest częścią całego kompleksu wielkich jezior razem z Mamrami i jeziorem Dargin. Kiedy dotarli na miejsce, zobaczyli tylko pustą motorówkę ze zgaszonym już silnikiem, dryfującą na wodzie.
Wiadomo, że wieczór poprzedzający tragedię producent spędził w towarzystwie żony i teściów w pobliskiej restauracji. Potem udał się z Ewą O. pływać po Kisajnie. Według „Faktu”, do około 23. drugą łodzią płynęli za nim ochroniarze. Potem ich pryncypał nakazał im wracać do posiadłości.
Tragedia dotknęła jedną z najbogatszych rodzin w Polsce. Jerzy Starak, ojczym tragicznie zmarłego Piotra Woźniaka-Staraka, od dekad trafia na czołowe miejsca rankingów polskich miliarderów. Majątek Staraków jest szacowany na około 6 miliardów złotych – najważniejsze pozycje zajmuje w nim farmaceutyczne imperium Jerzego Staraka, ale rodzina posiada też udziały w wielu innych firmach.
Anna Woźniak-Starak ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Jako dwudziestokilkulatka była modelką w Modzie Polskiej. Piotr był jej synem z pierwszego małżeństwa, ślub z Jerzym Starakiem wzięła, gdy również i on miał za sobą pierwsze małżeństwo. Ojcem Piotra i pierwszym mężem Anny Woźniak-Starak był Jerzy Woźniak – jeden z nielicznych adwokatów, którzy nie bali się bronić opozycjonistów w głośnych procesach politycznych lat 70. i 80 i który udzielał bezpłatnych porad prawnych ludziom „S” na słynnych dyżurach w Komitecie Prymasowskim.
Piotr Woźniak-Starak miał 39 lat. Wszyscy znajomi tragicznie zmarłego producenta podkreślają, że od początku swego dorosłego życia bardzo starał się budować własną niezależną pozycję. Podobno nie chciał być po prostu „synem bogatych rodziców” – a z całą pewnością bardziej nie chciał być tak postrzegany. Najpierw myślał o stworzeniu własnej firmy odzieżowej. Z tego wyszło w sumie niewiele – firma dziś praktycznie nie istnieje, ale zupełnie inaczej potoczyła się kariera Woźniaka–Staraka pośrednio tylko związana z wybranymi studiami. Bo młodemu Woźniakowi-Starakowi marzyła się praca w reklamie. Ukończył wydział komunikacji na Emerson College w Bostonie oraz grafikę w słynnym Parsons School of Design w Nowym Jorku. Potem zaczął pracę w reklamie. Najpierw w Stanach Zjednoczonych – w McCann, a później Young & Rubicam. Szybko jednak odkrył nowy świat. Sam opowiadał, że o pracy w branży filmowej zaczął myśleć na serio, gdy zajmował się spotami reklamowymi. W 2005 roku wrócił do Polski i zabrał się za swą nową pasję – która okazała się tą docelową.
Zaczęło się od roli asystenta na planie „Strajku” Volkera Schlöndorffa. Jeszcze później Piotr Woźniak-Starak współpracował z Andrzejem Wajdą przy „Katyniu” – był tam trochę asystentem reżysera, trochę zaś współproducentem.
Własną firmę producencką Watchout Woźniak-Starak otworzył w 2008 roku. Powstawały tam spoty reklamowe różnych znanych marek – głównym celem istnienia Watchouta było jednak tworzenie filmów fabularnych. I to takich, które byłyby i ambitne, i kasowe.
Piotr Woźniak-Starak nie bał się wchodzić w odważne – jak na polskie realia – projekty filmowe. Nie był jednak ich sponsorem. „Jako młody producent chodziłem i prosiłem o pieniądze na projekty filmowe, które są dość ryzykowne. Wszyscy patrzyli jak na wariata i mówili: „Niech tata da. Przecież ma” – opowiadał w wywiadzie dla „Forbesa”.
Ale udało mu się to połączyć z ich kasowym i artystycznym sukcesem. To Woźniak-Starak wyprodukował „Bogów” w reżyserii Łukasza Palkowskiego – czyli jeden z bardziej udanych polskich filmów ostatniej dekady, później była zaś „Sztuka kochania” w reż. Marii Sadowskiej. Wpływy „z kasy” w wypadku „Bogów” szacowano na około 40 milionów złotych. W wypadku obu filmów nastąpił zwrot dotacji do PISF – co dzieje się zawsze, gdy dotowany film przyniósł wymierny zysk. Teraz studio Woźniaka-Staraka pracowało nad filmem „Ukryta gra” – którego premiera jest planowana na listopad.
W 2016 roku Piotr Woźniak–Starak wziął ślub z Agnieszką Szulim, znaną prezenterką TVN. Poznali się dwa lata wcześniej na balu Fundacji TVN. Ślub celebrytki i miliardera – odprawiony w Wenecji – elektryzował tabloidy i pudelki, niemało materiału dostarczali też sami młodzi małżonkowie publikujący regularnie fotografie ze swego „dolce vita” w mediach społecznościowych. Tak, nieszczęsna łódź też tam była – i to niejednokrotnie. Po wypadku na Instagramie dopatrzono się między innymi zdjęć robionych z łodzi nocą i nad ranem, czy też fotografii rozbawionego towarzystwa na motorówce z Piotrem Woźniakiem-Starakiem u steru z kieliszkiem w dłoni.
Niewątpliwie producent nie unikał korzystania z uroków życia. Razem z żoną często odwiedzał posiadłość rodziców na półwyspie Fuleda – podobno było to ich ulubione miejsce. Choć zawsze starał się być postrzegany inaczej niż przez pryzmat rodziców, nigdy nie udało mu się od tego do końca uciec. Nic w tym zresztą dziwnego – stworzył własną firmę producencką i osiągał niekoniecznie zależne od pozycji rodziców sukcesy, ale to przecież tej pozycji zawdzięczał swoje miejsce w blokach startowych.
Status obywatela świata, wieloletnie studia w Stanach Zjednoczonych, brak jakichkolwiek realnych trosk bytowych, armia ochroniarzy i służby, wymieniać można długo – to wszystko składało się na bardzo wyjątkowy i dostępny tylko dla bardzo nielicznych pakiet kapitałowo-kulturowy, w oderwaniu od którego nie sposób go było postrzegać. A więc nie, mimo swych wszelkich starań nie mógł być i nie był self-made-manem. Chyba w przeciwieństwie do ojczyma.
Jerzy Starak zaczął w biznesie wyjątkowo wcześnie, jak na polskie warunki, bo w latach 70. Urodził się w 1947 roku w Cieszynie. Jako 25-latek wyemigrował do Włoch. Od 1972 roku zaczął przyjeżdżać do Polski w interesach – początkowo jako przedstawiciel włoskiej firmy produkującej maszyny do wytwarzania opakowań do leków, później już jako właściciel Comindexu – jednej z pierwszych tzw. firm polonijnych, która do końca PRL stała się również jedną z największych. Comindex – jak spora część firm polonijnych – miał bardzo szeroką paletę działalności, z dzisiejszego punktu widzenia byłoby to trochę „mydło i powidło”. Ale w realiach PRL była to bardzo skuteczna strategia – najlepiej zarabiało się na łataniu niedoborów centralnie sterowanej gospodarki – te zaś miały wyjątkowo szeroką paletę. Część czytelników może pamiętać Comindex między innymi z produkcji ketchupów „Billy” i serii kosmetyków „Currara”.
Jerzy Starak miał jednak również zupełnie niesamowite pomysły biznesowe. Jednym z nich miała być produkcja enzymu pozyskiwanego z ludzkiego moczu o dość jednoznacznej nazwie Urokinaza. Fabryka miała być w Brwinowie, natomiast źródło surowców w wojskowych latrynach. Serio, Starak zgłosił się do MSW i MON z propozycją zainstalowania w koszarowych toaletach wojska i milicji specjalnych pojemników na mocz. Ostatecznie zgody nie otrzymał – a pomysł upadł także ze względu na potencjalne kłopoty z transportem.
Czy Starak przeszedł przez okres PRL bez skazy? W 2007 roku „Dziennik” ujawnił, że w latach 80. miał spotykać się z SB i podpisać zobowiązanie do współpracy. Gazeta podkreślała jednak od razu, że nie znalazła dowodów, by Starak przekazał esbekom informacje, które mogłyby komukolwiek zaszkodzić. Przeciwnie – w zachowanych teczkach znajdowały się głównie informacje o planach biznesowych samego Staraka. Raz zaś przyszły miliarder posłużył się esbekami, by wybrnąć z pewnej niewygodnej dla siebie historii – groziło mu oskarżenie, że dorabia się kosztem spółdzielni „Gromada”, w czym było chyba jakieś ziarnko prawdy.
„Mimo wielokrotnego nagabywania nigdy nie podpisałem zgody na współpracę ze służbą bezpieczeństwa. Nie zostałem donosicielem, do czego chciano mnie zmusić. Uległem tylko w jednej sprawie. Zgodziłem się, że jeśli przebywając za granicą, uzyskam informację o zagrożeniu bezpieczeństwa Polski, to przekażę takie informacje. Mimo że nie utożsamiałem się z tamtym systemem politycznym, to Polskę zawsze traktowałem jako swoją ojczyznę” – napisał wtedy miliarder w oświadczeniu dla „Dziennika”.
Relacje Staraka z SB scharakteryzował w tamtym czasie jako „szary odcień współpracy” i stosowanie metody „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek” wybitny badacz historii najnowszej (wówczas członek Rady IPN) prof. Antoni Dudek.
W drugiej połowie lat 80. Starak coraz skuteczniej unikał spotkań z esbekami, aż w końcu ich kontakt z nim się urwał. „Jestem pewien, że moja postawa była uczciwa wobec przyjaciół, znajomych i osób, z którymi prowadziłem interesy” – podkreślał w oświadczeniu dla „Dziennika”.
Mimo swych wszelkich starań Piotr Woźniak-Starak nie mógł być i nie był self-made-manem. Inaczej było z Jerzym Starakiem
W latach 90. Starak doskonale wykorzystał cały potencjał wypracowany w epoce Comindexu. Wprowadzał na polski rynek międzynarodowych gigantów – w tym Nutricię, Colgate-Palmolive czy producenta bardzo modnej swego czasu wódki Bols. Mniej więcej wtedy też zaczął na dobre korzystać z życia. Kupił rezydencję na Lazurowym Wybrzeżu i słynną dziś posiadłość na półwyspie Fuleda.
W 2000 roku Starak przejął koncern Polpharma – zapłacił za niego Skarbowi Państwa 220 milionów złotych, 12 lat później własnością Staraka stały się również Warszawskie Zakłady Farmaceutyczne „Polfa”. Biznesmen przejął też lubelską „Polfę” i „Terpol” z Sieradza – wszystko razem uczyniło z niego jednego z najpoważniejszych graczy na rynku farmaceutycznym w naszej części Europy.
W erze rządów Leszka Millera Starak nie krył swoich związków z obozem władzy. Sam Miller imprezował między innymi (jako urzędujący premier) w sylwestrową noc w zakopiańskiej willi „Witkiewiczówka” należącej do Staraka. Potem jednak miliarder raczej stronił od bliskich związków z politykami.
Do Staraka należą dziś również m.in. udziały w Herbapolu Lublin i Zakłady Tłuszczowe Kruszwica, produkujące m.in. Olej Kujawski.
Otwarta w 1990 roku i należąca do Anny Woźniak-Starak – matki Piotra – restauracja „Belvedere” w warszawskich Łazienkach Królewskich to jedna z bardziej dochodowych restauracji w Polsce. Jej przychody w ubiegłym roku wyniosły 37 milionów złotych. Po części to wynik lokalizacji i renomy (restauracja pojawia się regularnie w przewodnikach Michelina), po części to także kwestia luksusowych usług prowadzonych przez „Belvedere”.
Do firmy Anny Woźniak-Starak należą także dwie kawiarnie w Łazienkach – można więc powiedzieć, że świadczenie usług gastronomicznych w najczęściej odwiedzanym (także przez setki tysięcy turystów z zagranicy) parku w Polsce zostało przez nią praktycznie zmonopolizowane.
Starakowie kolekcjonują sztukę (podobno zaczęła Anna Woźniak-Starak) – w ich kolekcji przeważają prace polskich artystów z XX wieku (od Fangora po Sasnala).
Źródło: polskatimes.pl