12-latka urodziła dziecko – ta wiadomość obiegła w ostatnim czasie wszystkie media. Jak podaje GUS, w 2018 roku w Polsce na świat przyszło 2017 dzieci, których matki nie osiągnęły jeszcze pełnoletności. – Nastoletnie matki przede wszystkim zmagają się ze stygmatyzacją, która wyklucza je z toku życia społecznego, mało kto się nad nimi pochyla, mają ogromne trudności z otrzymaniem pomocy – mówi Antonina Lewandowska.
- Mianem nastoletnich matek określa się dziewczyny rodzące dzieci w wieku 12 – 19 lat; w Polsce odnotowano przypadki, gdy mamą zostawała 11-latka. W ujęciu socjologicznym to „problem”, a więc z miejsca nastoletnia matka jest stygmatyzowana. To z kolei jest dla niej bardzo niebezpieczne – ostrzegają eksperci
- Patrząc na dane GUS dziwić może fakt, że w naszym kraju brak programów pomocowych i edukacyjnych, z rzetelną edukacją seksualną na czele
- W polskich realiach nastoletnie macierzyństwo często rozumiane jest jako zjawisko patologiczne, któremu winna jest sama nastolatka, co często słyszy choćby w szpitalu podczas porodu: „umiałaś ściągnąć majtki, to teraz musisz urodzić”
W Polsce dziewczynki w wieku 12 – 19 lat rodzą około 2,3 proc. wszystkich dzieci, a przecież znane są przypadki matek, które miały zaledwie 11 lat. Należy pamiętać, że dane na temat odsetek nastoletnich matek dotyczą jedynie ciąż zakończonych porodem. Nie wiadomo, jak wygląda kwestia nielegalnych aborcji wśród młodych ludzi, tak jak nie wiemy, jak w ogóle przedstawia się kwestia aborcji w naszym kraju. Co jakiś czas możemy jednak przeczytać o dziecku, które urodziło dziecko. Zdarza się, że nastoletnie ciąże to ciąże planowane i chciane, choć te przypadki wydają się być w mniejszości. Najczęściej są to sensacje, które bulwersują opinię publiczną, a przekazywane informacje zawierają lakoniczne: „dziecko urodziło się zdrowe”.
– A co z matkami tych dzieci, dlaczego nikt o nich nie mówi? – pyta Antonina Lewandowska, która od ponad pięciu lat zajmuje się edukacją seksualną w Polsce, najpierw współtworząc młodzieżowy kolektyw zajmujący się edukacją seksualną, teraz między innymi jako wolontariuszka Grupy Ponton. Obecnie pisze pracę o zjawisku nastoletniego macierzyństwa. – W ujęciu socjologicznym ten temat jest praktycznie zupełnie pomijany, a jeśli już się pojawia, to tylko i wyłącznie jako problem, co stygmatyzuje młode matki wpędzając je w jeszcze większe poczucie wstydu i narażając na kolejne zagrożenia.
„Nikt w Polsce nie rozwiązuje problemu nastoletnich matek”
„Rozłożyła nogi, sama jest sobie winna” – mogą usłyszeć nastoletnie matki. „Seks jest dla dorosłych, nie dla dzieci” – to kolejna z takich „mądrości”. Młode matki w naszym społeczeństwie rzadko kiedy mogą liczyć na wsparcie i zrozumienie. – Gdy spotykamy nastoletnią matkę czy nastolatkę w ciąży, wolimy odwrócić wzrok i udawać, że nic nie widzimy, bo to jest „dziwne”, „obce”, „nieodpowiednie”, nie wiemy jak zareagować – komentuje wolontariuszka Grupy Ponton
Tymczasem stygmatyzacja nastoletnich matek, co podkreśla Lewandowska, znacząco utrudnia im start edukacyjny czy dostęp do opieki zdrowotnej. Przez stygmatyzację nastolatki są też m. in. wypychane z rynku pracy. – Prawie nikt w Polsce nie stara się pomóc młodym matkom wręcz przeciwnie, są one wytykane palcami i spychane na margines społeczeństwa – komentuje ekspertka i przywołuje jako przykład rozwiązań Holandię, która ma jeden z najniższych w Europie i na świecie odsetek narodzin dzieci, których matkami są nastolatki. – W Holandii elementy edukacji seksualnej pojawiły się już w XIX wieku. Wiadomo, że do dziś model edukacyjny zmienił się diametralnie, niemniej od 2012 roku edukacja seksualna w tym kraju dostosowana do wieku, jest przedmiotem obowiązkowym i rozpoczyna się od 4. roku życia dziecka, już w przedszkolu.
Jednak – wbrew niektórym doniesieniom medialnym – nikt nie uczy 4-latków jak używać prezerwatywy. Za to na przykład tłumaczy się małym dzieciom, że nie muszą przytulać się do cioci, która przyjeżdża na święta, jeśli nie mają na to ochoty – chodzi o podkreślenie sprawczości w decydowaniu o swoim ciele, o jego nienaruszalność i dbania o własne granice. W Polsce często się o tym zapomina, ale edukacja seksualna dotyczy nie tylko seksu per se, obejmuje znacznie więcej tematów. Przecież ludzka seksualność to nie tylko seks sam w sobie – to intymność, bliskość, zaufanie, umiejętność budowania świadomych, bezpiecznych relacji. Poprzez edukację seksualną jesteśmy też w stanie pracować z kompleksami, co w Polsce jest absolutnie niezbędne. Polskie nastolatki najwcześniej w Europie zaczynają się odchudzać – tak naprawdę nie będąc jeszcze nastolatkami, bo z badań wynika, że dzieci odchudzają się już w wieku 9 lat. Poprawnie prowadzona edukacja seksualna z podstawą programową dostosowaną do wieku odnosi się do wielu różnych problemów w życiu młodych ludzi, a nie tylko do samego seksu. Istnieje szereg badań i zaleceń międzynarodowych opracowanych przez ekspertów, z których jasno wynika, że edukacja seksualna korzystnie wpływa na rozwój młodzieży, między innymi zwiększając świadomość młodych ludzi w zakresie świadomego planowania rodziny – tłumaczy Antonina Lewandowska.
Wielka Brytania, która w latach 90-tych borykała się z wysokim odsetkiem nastoletnich matek, sięgnęła do rozwiązań Holendrów i stworzyła program, który zakładał spadek liczby urodzeń przez młode dziewczyny o połowę w ciągu 10 lat. Brytyjczycy znowelizowali podstawy programowe, pracowali nad zwiększeniem frekwencji na zajęciach z edukacji seksualnej. Ponadto stworzono szereg kampanii skierowanych do młodzieży i młodych rodziców. Efekty programu były piorunujące – od wprowadzenia programu w życie, odsetek rodzących nastolatek spadł o połowę. W związku z tym, od przyszłego września edukacja seksualna będzie w Wielkiej Brytanii obowiązkowa dla wszystkich uczennic i uczniów powyżej 12 roku życia.
– Nie możemy zajmować się tematem nastoletniego macierzyństwa i prewencją zjawiska, pomijając ludzi, którzy młodymi rodzicami już zostali. Statystki urodzeń wskazują, że istnieje tendencja powtarzania wzorca nastoletniego macierzyństwa. Często przechodzi ono z pokolenia na pokolenie. Dodatkowo, z danych demograficznych wynika, że młoda matka ma większe szanse na zajście w drugą ciążę szybko po pierwszej. Młodzi ludzie odcięci od edukacji, w bardzo trudnej sytuacji życiowo-zawodowej, często żyją dzięki pomocy rodziny. Umożliwienie im dalszego rozwoju ułatwiłoby m.in. odnalezienie się na rynku pracy, tym samym odciążając resztę członków rodziny. Tym bardziej dziwi brak ogólnokrajowych programów pomocowych i edukacyjnych, z rzetelną edukacją seksualną w szkołach na czele – mówi wolontariuszka Grupy Ponton.
„Rozmowa o seksie z rodzicami zazwyczaj pojawia się za późno”
Jak tłumaczy ekspertka, edukacja seksualna to zestaw informacji, które dziecko powinno pozyskiwać z różnych źródeł, najlepiej gdyby w pierwszej kolejności był to dom, w drugiej – szkoła. Tymczasem w naszym kraju temat seksualności nadal sprowadzany jest do podziemia. Nie ma co się oszukiwać, niezależnie do wieku nie potrafimy rozmawiać o seksie, o zdrowiu z nim związanym, o przyjemności, o tym, że seks może być frajdą dla dwójki ludzi i nie musi się sprowadzać jedynie do prokreacji. Nie umiemy komunikować potrzeb związanych z intymnością i seksualnością.
Antonina Lewandowska przywołuje jedne z prowadzonych przez nią warsztatów dla rodziców: – Zaczęłam od prośby, żeby wszyscy obecni na sali powiedzieli na głos słowo „wagina”. Zrobiło to jedynie 5 osób z ponad 20 uczestników zajęć. Dlatego zawsze powtarzam, że jeśli my – dorośli – sami nie oswoimy się z seksualnością, to nie będziemy potrafili rozmawiać o niej z młodzieżą. Zresztą nastolatkowie, którzy kontaktują się z Pontonem przez nasz telefon zaufania, internetowe forum czy stronę na Facebooku, bardzo często podkreślają, że nie mają z kim w domu porozmawiać o seksie, a jeśli już taka rozmowa się pojawia, to jest za późno albo nie dotyka tematów, które były dla młodzieży ważne.
„Młode matki z ośrodków resocjalizacyjnych nie mogą przebywać ze swoimi dziećmi”
Fundacja Po Drugie pomaga młodzieży zagrożonej wykluczeniem społecznym, patologią i bezradnością. Swoją pomoc kieruje m.in. do obecnych i byłych wychowanków i wychowanek placówek resocjalizacyjnych, wśród których są także nastoletnie matki. – Udzielamy wsparcia młodym mamom. Niektóre z nich urodziły dzieci jako nieletnie przebywając jeszcze w placówkach. Wiele z nich, zaraz po urodzeniu, zostawało w placówce, podczas gdy ich dziecko trafiało do rodziny zastępczej. Bywały również takie, których dzieci trafiały do adopcji. Za każdym razem staraliśmy się podejmować interwencje. Mamy na swoim koncie sytuacje, w których mamy odzyskiwały swoje dzieci, ale za każdym razem był to złożony proces. Dziewczyny musiały udowodnić, że są w stanie opiekować się synem czy córką. Mam nadzieję, że takich historii będzie coraz mniej, bo wszystko wskazuje na to, że zmienią się przepisy dotyczące postępowania w sprawach nieletnich regulujące pobyt młodzieży w placówkach resocjalizacyjnych – mówi Agnieszka Sikora, prezeska fundacji. – Od długiego czasu postulowałyśmy o zapisanie w ustawie możliwości pobytu matek wraz z dziećmi w placówkach (zakłady poprawcze, młodzieżowe ośrodki wychowawcze). Dziś jest to możliwe jedynie w domach dziecka, co nie zmienia faktu, że zdarza nam się kilka razy do roku odbierać telefony z różnych placówek, w którym odmawia się nastoletnim matkom tej możliwości. Tymczasem przecież naszym obowiązkiem jest wspieranie i ochrona macierzyństwa, bez względu ma to, czy mama jest nastolatką, czy przebywa w placówce.
W przypadku resocjalizowanych młodych matek oprócz stygmatyzacji, która tak naprawdę staje się podwójna (dziewczyna z „poprawczaka” plus młoda matka) dochodzi jeszcze jeden problem. – Tym dziewczętom najbardziej brakuje tego, czego nie dostały w domach rodzinnych – miłości, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji. One bardzo często nie potrafią zbudować dobrych relacji, być wytrwałymi w pewnych działaniach. Są to osoby, które nierzadko doświadczyły wielu krzywd i jest im trudno tak po prostu funkcjonować zgodnie z przyjętymi normami społecznymi. Brak im wzorców, co nie znaczy, że należy je zostawić samym sobie, wręcz przeciwnie, to właśnie nad nimi należy się pochylić ze szczególną troską.
Fundacja Po Drugie stara się o wybudowanie pierwszego w Polsce ośrodka dla nieletnich i usamodzielniających się matek i dzieci, w którym będzie prowadzona resocjalizacja młodych mam przy jednoczesny wsparciu ich macierzyństwa. – Niestety z tym projektem stanęliśmy w miejscu, gdyż właściciel działki, którą mieliśmy kupić rok temu, wycofał się z transakcji. Powód? Sąsiedzi nie chcieli wyrazić zgody, by taki ośrodek powstał w pobliżu ich domów, co dla nas jest absurdalne, bo mówimy o młodych dziewczynach, które będą pod opieką dorosłych 24 godziny na dobę. Obecnie fundacja stara się o pozyskanie innej nieruchomości pod budowę. Środki na ten cel uzyskaliśmy z duńskich Fundacji VELUX. Dotacja pozwala na przeprowadzenie lwiej części inwestycji. Ponadto zbierane są fundusze w ramach akcji „Czytamy dla mamy” i środki z jednego procenta.
„W polskich realiach nastoletnie macierzyństwo często rozumiane jest jako patologia”
Jak podkreśla Antonina Lewandowska stygmatyzacja nastoletnich matek prowadzi do stworzenia zamkniętego kręgu ubóstwa. – W polskich realiach nastoletnie macierzyństwo często rozumiane jest jako zjawisko patologiczne, któremu winna jest sama nastolatka, co często słyszy choćby w szpitalu podczas porodu: „umiałaś ściągnąć majtki, to teraz musisz urodzić”. Młode matki mają problem z podjęciem pracy, z otrzymaniem pomocy medycznej lub psychologicznej, co powoduje, że częściej mogą wykazywać zachowania ryzykowne, na przykład nadużywanie alkoholu czy podejmowanie niezabezpieczonych kontaktów seksualnych. Taki stan rzeczy utrwala krąg wykluczenia społecznego, pogłębia wykluczenie i stereotypy. Dopóki patrzymy na nastoletnią matkę jak na kogoś gorszego, niegodnego pomocy, dopóty będzie ona praktycznie pozbawiona szans na normalne funkcjonowanie społeczne – ukończenie edukacji, podjęcie pracy, ułożenie sobie spokojnie życia.
„Młodzież zmaga się z paranoją ciążową, która jest zaburzeniem”
Jednym z najczęstszych tematów z którym spotykają się w swojej pracy edukatorzy Grupy Ponton jest paranoja ciążowa. – Młodzież często zadaje pytania, które świadczą o głębokim strachu przed zajściem w ciążę. Na przykład dzwonią i mówią: „mój partner masturbował się dzisiaj rano, umył ręce, był z mamą po zakupy, później poszliśmy na basen, a potem mnie dotykał; czy istnieje szansa, że plemniki zostały na jego dłoniach, a ja zaszłam w ciążę”. Kogoś z boku może to śmieszyć, tymczasem takie pytania pokazują, że młodzi ludzie nie mają pojęcia o swoim ciele, o tym, jak dochodzi do zapłodnienia. Są przerażeni, nie wiedzą, gdzie mogą szukać rzetelnych informacji albo dzwonią do nas, bo ktoś im coś powiedział, a my musimy odkręcać szereg mitów, jakie mają w głowie – tłumaczy Lewandowska. – Paranoja ciążowa mocno rzutuje na jakość życia – obsesyjne myślenie o ciąży, głęboki strach, koszmarny senne, ataki paniki… Bojąc się ciąży, zwłaszcza młode osoby z żeńskim układem rozrodczym, bardzo często panikują, gdy okres spóźnia im się o dzień lub dwa. Dla takich sytuacji mamy standardowy zestaw pytań, między innymi: czy masz regularne cykle, czy chorowałaś w ostatnim miesiącu, brałaś ostatnio antybiotyk, stresowałaś się czymś. Tłumaczymy, że ludzki organizm to nie zegarek, że wiele czynników może wpłynąć na przesunięcie miesiączki. A jeśli ma się wątpliwości, zawsze można kupić dostępny w aptece (co ważne – bez pytania o dowód) test ciążowy i wykonać go w pierwszym spodziewanym dniu miesiączki lub 14 dni od niezabezpieczonego stosunku. Milczenie szkodzi – musimy mówić głośno, że młodzi ludzie uprawiają seks, a przez brak wiedzy i rzetelnej edukacji seksualnej są narażeni na ryzyko zajścia w nieplanowaną ciążę. Zamiast stygmatyzować nastoletnie matki, przede wszystkim powinniśmy im pomóc i stworzyć dla nich system wsparcia, a całej młodzieży zapewnić dostęp do sprawdzonych informacji, które pozwolą na świadome podejmowanie decyzji o swoim życiu.
Źródło: kobieta.onet.pl