„Chcę jej spojrzeć w oczy i prosić o wybaczenie”. Pani Basia poszukuje córki

Trudno wyobrazić sobie, jak wielkie wyrzuty sumienia muszą dręczyć Barbarę Langier (41 l.) z Poznania. Kobieta przed 21 laty została postawiona w sytuacji bez wyjścia i oddała swoją nowo narodzoną córkę Magdę do adopcji. – Stale o niej myślę, chciałabym, żeby mi wybaczyła – mówi wzruszona kobieta. Od kilku lat bezskutecznie próbuje odnaleźć dziecko.

Życie nie oszczędziło 41-letniej Barbary Langier. W połowie lat 90. kobieta mieszkała ze swoją maleńką córeczką Olimpią i partnerem w domu wspólnotowym Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” w Poznaniu. Choć nie było łatwo, radziła sobie najlepiej jak umiała. Pod koniec 1997 roku pani Basia zaszła w drugą ciążę. Gdy dziecko lada chwila miało przyjść na świat, dotychczasowe życie kobiety legło w gruzach.

– Ówczesny prezydent Poznania poinformował o likwidacji baraków „Barki”. Świat mi się zawalił. Miałam zostać bez dachu nad głową z dwójką małych dzieci. Olimpia miała wówczas zaledwie dwa latka – wspomina Barbara Langier. Sytuacji nie ułatwiał również partner kobiety, który nie poczuwał się do roli ojca.

Wypadek, który odmienił wszystko

– Magdalena przyszła na świat 22 lipca 1998 roku. Po porodzie partner zostawił mnie, mówił, że Madzia nie jest jego dzieckiem, wyrzekał się jej. Zostałam z tym wszystkim sama. Załamałam się, wpadłam w depresję. To wtedy wydarzyło się coś strasznego – opowiada kobieta.

Pani Barbara nie chce zdradzać szczegółów wydarzenia, do którego doszło tuż po narodzinach Magdy. Jest to dla niej zbyt bolesne. Jedyne określenie, na jakie jest w stanie się zdobyć, to „wypadek”. Faktem jednak jest, że zaważyło ono na całym przyszłym życiu jej i jej nowo narodzonej córki. To wtedy postanowiono, że Magda ma trafić do adopcji.

– Ja wtedy nie byłam sobą, miałam problemy ze swoimi emocjami. Nie wiem, dlaczego tak się stało, może to dlatego, że widziałam w niej ojca. Strasznie tego żałuję. Magda trafiła do ośrodka. Gdy uporałam się ze swoimi problemami, chciałam odzyskać córkę. Ale straszyli mnie, że jeśli jej nie oddam do adopcji, to zostanę ukarana za to, co zrobiłam. Nie miałam wyjścia, zgodziłam się. Nie mogłam zostawić Olimpii samej – wspomina Barbara Langier. W jej oczach pojawiają się łzy.

Z relacji kobiety wynika, że dziewczynka bardzo szybka trafiła do adopcji, już jako kilkumiesięczne niemowlę. Potem wszystkie jej dane zostały zmienione.

Akta zniknęły, numery nieaktualne

– Bardzo chciałabym ją odnaleźć, bo czuję się jej matką. Chciałabym spojrzeć jej w oczy i błagać o wybaczenie. Zaczęłam jej szukać kilka lat temu, ale niestety bezskutecznie. Próbowałam szukać po sądach, mam sygnatury akt, ale dokumenty gdzieś zaginęły. W domu dziecka nie chcą udzielać żadnych informacji. Jedyną pomoc otrzymałam w ośrodku adopcyjnym, do którego trafiła Magda. Pracownicy próbowali skontaktować się telefonicznie z rodzicami adopcyjnymi, ale niestety numery są już nieaktualne. A żadnych innych danych podać nie mogą. Jestem bezsilna – mówi 41-latka.

Kobieta zapewnia, że nigdy nie zapomniała o swoim drugim dziecku. Poukładała swoje życie na nowo, stanęła na nogi i usamodzielniła się. W jej życiu jest jednak ogromna pustka po utraconym dziecku.

– Często zastanawiam się, jaka ona jest, jak wygląda. Jestem pewna, że jest mądrą, dobrą osobą. Czuję, że jest gdzieś blisko. Nie chcę, żeby żyła w przeświadczeniu, że jej biologiczna matka o niej zapomniała – mówi pani Barbara.

„Chcę jej powiedzieć, jak bardzo mi przykro”

Choć to dla niej trudne, pani Basia uważa, że dobrze się stało, że Magda trafiła do rodziny adopcyjnej. – Ja byłam wtedy w naprawdę trudnej sytuacji. Nie mogłabym jej zapewnić wszystkiego tego, czego potrzebowała. Nie poradziłabym sobie z dwójką małych dzieci, z wizją utraty dachu nad głową. Mam nadzieję, że córka trafiła na dobrą rodzinę, miała szczęśliwe dzieciństwo. Ale mimo wszystko pragnę ją poznać, powiedzieć, że jest mi przykro. Żeby mi wybaczyła – mówi kobieta drżącym głosem.

Także Olimpia, starsza o dwa lata siostra Magdy, ma nadzieję na jej odnalezienie.

– Chciałabym ją poznać, zobaczyć jak wygląda. Pewnie nie ma pojęcia, że ma starszą siostrę. A fajnie byłoby mieć rodzeństwo. Choć mam mamę, której mogę się zwierzyć ze swoich problemów, to z siostrą byłoby zupełnie co innego. Jesteśmy w podobnym wieku, więc dużo by nas łączyło – mówi Olimpia (23 l.).

– Wierzę w to, że odnajdę córkę, że mimo wszystko będzie chciała mnie poznać. Madziu – jeśli to czytasz, wiedz, że czekam na kontakt od ciebie. Brakuje nam ciebie – apeluje Barbara Langier.

Tajemnica adopcyjna

– Ośrodki adopcyjne nie mają prawa udostępniać danych osób adoptowanych czy ich opiekunów. Wynika to z przepisów RODO, jesteśmy zobowiązani do zachowania w tajemnicy danych osobowych. Mamy więc związane ręce, jeśli chodzi o pomoc w odnalezieniu adoptowanego dziecka. W wyjątkowych sytuacjach może się skontaktować z rodziną adopcyjną, ale raczej staramy się tego nie robić, bo to burzy spokój tych rodzin – mówi Barbara Grenda, kierownik Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej.

Jak dodaje, zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku, gdy to adoptowane dziecko chce nawiązać kontakt ze swoimi biologicznymi rodzicami. – Wówczas sprawa jest prosta. Dziecko po uzyskaniu pełnoletności może udać się do sądu i prosić o wgląd w swój akt urodzenia. Tam są dane jego rodziców – mówi Grenda.

1

Poznań: Barbara Langier szuka córki oddanej do adopcji

2

Poznań: Barbara Langier szuka córki oddanej do adopcji

3

Poznań: Barbara Langier szuka córki oddanej do adopcji

Źródło: fakt.pl