Przyjaciele, zachwyceni jego wszechstronnością, nazywali go „małym Leonardem da Vinci”. On sam dowcipnie pisał: „Umiem malować wszystko na różne sposoby, umiem pisać na maszynie powieści, opowiadania i szlagiery. Umiem rzeźbić, wykonuję wszelkie prace domowe z wielką dokładnością, wykonuję poza tym wszelkie roboty inne, bo jestem pojętny”.
Postać Wiesława Dymnego postanowił przypomnieć Krzysztof Materna, przygotowując spektakl poświęcony współtwórcy Piwnicy pod Baranami. Krakowscy widzowie będą mogli zobaczyć go już dziś w Nowohuckim Centrum Kultury.
- Wiesław Dymny był aktorem, scenarzystą i plastykiem, a prywatnie mężem Anny Dymnej
- Zmarł 12 lutego 1978 roku, okoliczności jego śmierci wciąż owiane są tajemnicą
- „Dymny” w reżyserii Krzysztofa Materny to spektakl-hołd dedykowany postaci Wiesława Dymnego
- Przedstawienie zagości 16 i 17 listopada w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie
- W MOCAK-u w Krakowie także wystawa „Wiesław Dymny. Jestem ranny człowiek. Pisarz, aktor, malarz”
– Ten spektakl perfekcyjnie podsumowuje moje życie, opowiadając jednocześnie o tym, co zawsze było dla mnie ważne: poezji, niedomówieniu, świetnym języku, piosenkach… – mówił w rozmowie z Onetem Krzysztof Materna.
Spektakl ma być przypomnieniem wielkiego artysty i hołdem dla człowieka wielu talentów: malarza, rzeźbiarza, satyryka, aktora, scenarzysty, poety. – To, co wychodziło spod jego pióra, było najbardziej tkliwą liryką, której nikt by się nie spodziewał, bo był człowiekiem dość szorstkiej osobowości – podkreślał reżyser.
Pierwsza część osnuta jest wokół klimatu krakowskiej bohemy, szczególnie Piwnicy pod Baranami. Część druga to „próba spojrzenia na polską mentalność” przez pryzmat twórczości Dymnego. „To bardzo ostre spojrzenie, tym bardziej interesujące, że ponadczasowe” – wskazał Materna.
Mylne tropy
– Badanie historii Dymnego przypomina nieco prowadzenie śledztwa – mnożą się mylne tropy, niesprawdzone informacje przysłaniają ukryte fakty, zeznania są sprzeczne – tłumaczyła kilka lat temu autorka jego biografii „Dymny. Życie z diabłami i aniołami” Monika Wąs. Jak zaznaczała, nawet z faktów podawanych przez Dymnego „tylko co któryś był prawdziwy”.
Urodził się 25 lutego 1936 r. w Połoneczce koło Nowogródka – obecnie na Białorusi. Studiował malarstwo na ASP w Krakowie. W 1963 roku wydał „Opowiadania zwykłe”, które rok później przyniosły mu Nagrodę Fundacji Kościelskich.
Był tekściarzem i kierownikiem artystycznym krakowskiej grupy big-beatowej Szwagry (1964-1969), tworzył także do STS-u, Teatru 38 i własnego kabaretu Remiza – z udziałem girls w klubie Pod Jaszczurami – przede wszystkim jednak dla Piwnicy pod Baranami. Jest autorem licznych kabaretowych piosenek, ze sztandarowymi „Czarnymi Aniołami” Ewy Demarczyk na czele. Był mistrzem kabaretowego absurdu.
Wraz z Henrykiem Klubą napisał scenariusze do filmów „Chudy i inni”, „Słońce wschodzi raz na dzień” oraz „Pięć i pół Bladego Józka”. Był współautorem scenografii, kostiumów, dialogów, zagrał w blisko dwudziestu filmach, choć w wielu nie pojawia się w napisach. Współpracował z Henrykiem Klubą, Feridunem Erolem, Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Andrzejem Kondratiukiem.
„Miłość silniejsza od śmierci”
Przy scenariuszu współpracowała Anna Dymna, wdowa po artyście. – Miałam szczęście, że spotkałam Wiesia. (…) Wielu postrzegało go jako takiego, który był agresywny, pił, ale ja go znałam od zupełnie innej strony – był prawdziwy, wrażliwy, pełny radości, chciał wszystko zmienić. Żył w okrutnej, szarej rzeczywistości, panowała komuna – wspominała aktorka na konferencji prasowej poświęconej wystawie „Jestem ranny człowiek. Pisarz, aktor, malarz” w MOCAK-u w Krakowie. Wyznała też, że ona jest dowodem prawdziwości zdania, że „miłość silniejsza jest od śmierci”.
Poznali się na planie filmu Wandy Jakubowskiej „150 km na godzinę”. Wtedy zamienili jednak raptem kilka zdań. Los ponownie skrzyżował ich ścieżki po roku, tym razem na planie „Pięć i pół Bladego Józka” Henryka Kluby, do którego Dymny pisał scenariusz i robił scenografię. I choć aktorka była zafascynowana swoim nowym znajomym, wtedy nic jeszcze nie wskazywało, że zostaną kochankami. „Owego wieczora źle się czułam, a Jerzy Cnota i Dymny grali za moimi drzwiami w ping-ponga. Strasznie głośno przy tym przeklinali. Wreszcie nie wytrzymałam i wyszłam zapytać, czy mogliby przestać grać. Wtedy Dymny podszedł do mnie z butelką i powiedział coś, wplatając słowo »kurwa«. Byłam tak przerażona, że strzeliłam go w łeb, bo myślałam, że to o mnie. A on mi oddał i podbił mi oko” – wspominała w książce „Dymny. Życie z diabłami i aniołami”.
Ślub był tylko kwestią czasu. Jak sądzono – rozwód również. Tymczasem młodzi małżonkowie, jakby na przekór wszystkim, rozumieli się doskonale i nie wyobrażali sobie życia bez siebie.
Pożar
Dużą część jego prac plastycznych, literackich, szkiców i notatek pochłonął pod koniec 1977 r. pożar domu. Zmarł kilka tygodni później – 12 lutego 1978 r. w odnawianym z pożogi mieszkaniu martwego znalazła go żona Anna Dymna. Jak napisano w jego biografii – mimo przeprowadzonej sekcji zwłok i dwukrotnie wznawianego śledztwa nigdy nie ustalono, co było przyczyną śmierci artysty.
***
Spektakl „Dymny” zagości 16 i 17 listopada w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie oraz 19 listopada w Centrum Kongresowym ICE Kraków w ramach międzynarodowego kongresu Open Eyes Economy Summit.
„Wiesław Dymny. Jestem ranny człowiek. Pisarz, aktor, malarz” w MOCAK-u w Krakowie od 24 października 2019 do 15 marca 2020 roku.
Źródło: kultura.onet.pl