Krystyna Loska dziś pobiera głodową emeryturę. Była gwiazdą telewizji

Krystyna Loska (82 l.) słynęła z tego, że nigdy nie czytała z kartki, co dla dzisiejszych prezenterów jest nie do wyobrażenia. Po 33 latach przeszła na emeryturę. Jej świadczenia są bardzo skromne i wynoszą nieco ponad tysiąc złotych. Na szczęście legendarna spikerka może liczyć na pomoc córki, Grażyny Torbickiej.

Krystyna Loska podobno nie tęskni za telewizją, z której odeszła w 1994 r. Do tej pory zdarza jej się jednak być zatrzymywaną na ulicy – choć rzadko są to już tak malownicze momenty jak wtedy, gdy przed laty pewna dziewczynka w osłupieniu wskazała na nią palcem: „Mamo, zobacz, ta pani ma też nogi!”.

W telewizji ogląda głównie sport, któremu lata temu nauczyła się kibicować, by ciekawiej rozmawiało jej się z mężem. Po śmierci pana Henryka w 2016 r. jest z córką jeszcze bliżej niż dawniej, ale mimo problemów z sercem odrzuca propozycje, by zamieszkać razem.

„Odwiedzam oczywiście Grażynkę, ale mieszkam u siebie i cenię sobie to, że jestem samodzielna” – stawia sprawę jasno.

Grażyna Torbicka nie matkuje mamie. „Nie ma mowy! – śmieje się. – Mama na to nie pozwoli, jest niezależna, wszystko chce robić sama. Ale ja mam podobnie. Obie w kuchni? Nie ma takiej opcji. Najpierw jedna robi swoje, potem druga”. Grażyna – według kuchni włoskiej. Krystyna, oczywiście – wyłącznie śląskiej.

Wydział aktorki? Co ty będziesz robić?

Była mistrzynią oddzielania życia domowego od zawodowego. Na pierwszym miejscu zawsze stawiała rodzinę. Dopiero gdy w domu zapięła już wszystko na ostatni guzik, mogła spokojnie zająć się pracą. Co nie znaczy, że szła do niej jako inna osoba.

„Dobrze czułam się w swoim zawodzie może dlatego, że nie starałam się być przed ludźmi inna, niż jestem – mówiła. – Myślę, że to bardzo męczące być innym przed publicznością, a innym w rzeczywistości”. Ale i w jej życiu nie obeszło się bez mistyfikacji…

Gdy oznajmiła ojcu, że zamierza iść na studia aktorskie, nie był zachwycony. „Wydział aktorski? Co ty będziesz robić, skakać, fikać nóżkami?” – prychał. Krystyna działała więc dalej w sekrecie, choć to właśnie tacie zawdzięczała fascynację teatrem. Z rodzinnych Tychów często zabierał rodzinę do katowickich teatrów, swojej córki jednak na scenie nie widział.

O talencie Loski byli za to przekonani jej poloniści z liceum. To oni namówili ją na kursy sceniczne prowadzone w Katowicach przez Gustawa Holoubka, u którego zresztą przed właściwymi egzaminami na PWST w Krakowie trzeba było zdać sprawdzian regionalny. Wielki Gustaw jako szef komisji osobiście partnerował jej w egzaminacyjnej scence romantycznej. Gdy później, już w Warszawie, zostali sąsiadami, przypomniała mu, jak wymownie wtedy na nią patrzył.

„Sprawdzałem, czy nie masz zeza” – odparł. I chociaż na aktorstwo dostała się za pierwszym razem (ojciec dowiedział się po fakcie), ze studiów zrezygnowała po trzech semestrach.

1

Trema na wizji? Żadnej

Na początku lat 60. trafiła do radia, gdzie zaproponowano jej prowadzenie jednego z popularniejszych programów – „To idzie młodość”. Redakcje radiowe i telewizyjne mieściły się w tym samym budynku w Katowicach. Któregoś dnia, wychodząc z radia, pani Krystyna spotkała dawno niewidzianego licealnego kolegę. „Może by cię interesowała telewizja?” – zapytał, i tak trafiła na stanowisko telewizyjnej lektorki.

W tamtych czasach, gdy programy TP Katowice wchodziły na ogólnopolską antenę, przez kilkanaście minut wyświetlano planszę kontrolną – w tym czasie technik wchodził na dach, by ręcznie przestawić antenę. Do studia wchodziło się zaś po desce.

„Dopiero potem zaczęli budować schody. Oboje z Józkiem w wolnych chwilach też je układaliśmy” – opowiadała.

Niewykluczone, że nigdy nie zobaczylibyśmy jej na wizji, gdyby pewnego poranka nie odebrała telefonu. „Kolega zachorował i trzeba było go zastąpić – opowiadała. – Trema na wizji? Żadnej. Dlatego tak łatwo mi ten pierwszy dyżur przeszedł, bo uważałam go jedynie za zastępstwo: dzisiaj jestem, jutro mnie nie ma”. Została na 30 lat, po dekadzie przenosząc się („za mężem!”) na ogólnopolską antenę do Warszawy.

2

Miej chociaż kartkę

Do legendy przeszła jej klasa i swoboda, i ten charakterystyczny luz, dzięki któremu nawet recytacja programu telewizyjnego w jej ustach brzmiała interesująco. Nigdy nie czytała z kartki. Mówienie z głowy nie sprawiało jej żadnych kłopotów – pamięć miała świetnie wyćwiczoną.

„Lubiłam telewidzom patrzeć w oczy – tłumaczyła. – A poza tym miałam do zapamiętania raptem programy dwóch kanałów telewizyjnych”.

Nie wszystkim się to podobało. Krążyły plotki, że Loska miała niewidomą matkę i na wizji spoza kadru czyta pismem Braille’a, systematycznie nasyłano też na nią kontrolerów, odpytujących z zawartości programu. Szefowie, drżący przed każdym jej wejściem na żywo, błagali: „Miej chociaż kartkę, na wszelki wypadek!”. Nigdy jednak nie uległa i… w karierze nie popełniła ani jednego błędu. Także wizerunkowego.

Wszystko jest pod kontrolą

Choć musiała oganiać się przed zapędami Xymeny Zaniewskiej, usiłującej nałożyć jej wielką perukę, ubierała się i czesała sama. Jej słynny blond był wynikiem narzekań techników, marudzących, że naturalnego brązu jej włosów nie da się dobrze oświetlić.

Jej garderoba z kolei pochodziła z małego śląskiego zakładu krawieckiego, którego właścicielka przed wojną szyła dla Diora. Nawet na gale w Sopocie ubierała się sama, a gdy pewnego razu suknia ze słynnej warszawskiej Telimeny nie dojechała, całą noc przeszywała cekiny z cudem zdobytego beretu, by udekorować choć kołnierzyk prościutkiej białej sukienki, którą na szczęścia miała w walizce.

Dziś, mimo 82 lat, nadal jest w niezłej formie. W sierpniu 2017 roku przeszła zawał, swoich fanów jednak uspokaja: wszystko jest pod kontrolą!

3

4

Źródło:pomponik.pl