Oto prawda o ich relacjach. Artur Barciś i Daria Trafankowska

Kiedy przyjechał na egzaminy do łódzkiej filmówki, piękna i rezolutna dziewczyna zwróciła jego uwagę. Podkochiwał się w niej przez całe studia.

Miał 162 cm wzrostu, ważył 48 kg i wyglądał na 14-latka. Artur Barciś pochodził ze wsi pod Częstochową. Zamarzyło mu się aktorstwo, przyjechał więc na egzaminy do łódzkiej filmówki.

Inni kandydaci prezentowali się jak z żurnala, głośno się śmiali i patrzyli na niego z góry. Skulił się gdzieś w kącie na korytarzu, czuł się osamotniony i zagubiony.

W pewnej chwili podeszła do niego zjawiskowa dziewczyna, zgrabna, o dużych, śmiejących się oczach. – Co tak sam siedzisz? Chodź do nas, opowiedz coś o sobie – powiedziała serdecznie. To była Daria Trafankowska.

Od tej chwili Artur szukał z nią bliskości, rozmowy. Wodził za nią rozmarzonymi oczami. Oboje dostali się na upragnioną uczelnię.

Daria, dwa lata starsza, zdawała już po raz kolejny, a przez ostatni rok była wolną słuchaczką. Czuła się tam jak ryba w wodzie. Starała się pomagać nieśmiałemu koledze.

W szkole teatralnej siedzieli czasem od rana do nocy, ciągle na siebie wpadali. Artur bardzo żałował, że nie byli w jednej grupie. – Ja się w Duśce trochę podkochiwałem. Tylko że ona zawsze miała swoich chłopaków – wyznaje.

W czasie studiów Artur urósł kilka centymetrów. Był jednym z najlepszych uczniów. Ćwiczył akrobatykę. Jako jedyny w historii tej szkoły robił podwójne salto. Nabrał bardziej męskiego wyglądu.

1

Zaczął też chodzić na dyskoteki. Świetnie tańczył i czasami udawało mu się również Duśkę wyciągnąć na parkiet. Traktowała go jednak jak przyjaciela. Wiedziała, że może z nim porozmawiać o swoich rozterkach, problemach. Jego też chętnie wysłuchiwała, służyła radą.

– Bardzo chcieliśmy razem grać i w końcu się doczekaliśmy. W dyplomie, w amerykańskim musicalu „Kiss me, Kate”, byliśmy parą zakochanych – wspomina z sentymentem Barciś. Potem wystąpili w „Weselu” Wyspiańskiego, Dusia grała Marysię, a on Dziennikarza.

– To jedna z najwspanialszych przyjaźni mojego życia, była cudowną osobą – mówi.

W styczniu 1982 roku dostał angaż do warszawskiego Teatru Narodowego. Ona już zadomowiła się w zespole, przedstawiała go kolegom, oprowadzała po garderobach. Znowu dodawała mu otuchy, dzięki temu mniej się stresował.

Miała już męża, reżysera Waldemara Dzikiego, i małego synka, Wita. On wkrótce też odnalazł swoją drugą połówkę. Z Beatą, montażystką filmową, do dziś są szczęśliwym małżeństwem, dochowali się syna Franciszka i wnuka.

Wiadomość o chorobie Darii bardzo zasmuciła Artura. Jego przyjaciółka toczyła heroiczną walkę z rakiem trzustki. Wspierał ją, pomagał. Do końca utrzymywali serdeczne relacje.

Daria zmarła 9 kwietnia 2004 roku. Miała 50 lat. Fundacja jej imienia działa do dziś, organizuje koncerty charytatywne, w których Artur zawsze bierze udział.

Tęskni za młodzieńczą, platoniczną miłością. – Jak mi jest źle, to idę sobie do Duśki na Powązki – wyznaje wzruszony.

2

3

Źródło: pomponik.pl