„Sukces i sylwetkę robi się w kuchni”. Kinga Rusin

Kinga Rusin (48 l.) nie wyobraża sobie powrotu do jedzenia mięsa. Dziennikarka nie tylko sama przeszła na wegetarianizm, ale i namówiła do tego córki. Co dzisiaj ląduje w jej garnku?

Prowadzi pani poranny program razem z Piotrem Kraśko, z którym znacie się od lat… Właśnie, od ilu?

Kinga Rusin: – Od czterdziestu. Poznaliśmy się na podwórku, mieszkaliśmy na stołecznym osiedlu Za Żelazną Bramą. Potem chodziliśmy do szkół podstawowych, które ze sobą rywalizowały. A później spotkaliśmy się znowu już w 1993 roku, w telewizji.

I już nie rywalizowaliście?

– Nie, nigdy. Uwielbiam z Piotrkiem pracować. W ogóle lubię z nim rozmawiać, także poza pracą. Nam nigdy nie kończą się tematy. W każdej przerwie reklamowej siedzimy i gadamy. Fajnie, jeśli z kimś się kumpluje, a dodatkowo można jeszcze z nim pracować.

Czasem trzeba jednak odpocząć. W wakacje była pani na Karaibach. Coś panią ujęło tam szczególnie?

– To, że na wyspach Turks i Caicos wprowadzono już całkowity zakaz używania plastikowych opakowań. Nie uświadczy się tam torebek plastikowych, sztućców, talerzyków. Te wyspy są tak spektakularnie piękne… Zasypane plastikowymi śmieciami wyglądałyby inaczej, nie mówiąc o kwestii bezpieczeństwa dla dzikich zwierząt.

Na zdjęciach stamtąd fani wypatrzyli u pani bardzo wysportowaną sylwetkę. Często pani ćwiczy?

– Uprawiam różne sporty, a w zasadzie nigdy nie chodziłam regularnie na siłownię. Na poziomie amatorskim trenuję narciarstwo i kitesurfing. Biegam, jeżdżę konno. Kiedyś byłam też zapaloną tenisistką. Nigdy nie wybrałam siłowni, bo sport to dla mnie rywalizacja. To kocham w nim najbardziej. Oraz podnoszenie swojego poziomu – tak, by szybciej przejechać trasę, wygrać mecz…

A co z jedzeniem?

– Sylwetka to w dziewięćdziesięciu procentach dieta. Ale jako styl życia, a nie katowanie się katorżniczym jadłospisem. Sukces i sylwetkę robi się w kuchni. U mnie najpierw ograniczenie, a potem całkowita rezygnacja z jedzenia mięsa i wyrobów odzwierzęcych, spowodowały ogromne zmiany w ciele, na plus. Nie wyobrażam sobie powrotu do jedzenia mięsa.

Zatem, gdy staje pani w kuchni, to…

– Jem warzywa. Po prostu. W zimie uwielbiam mrożonki, robię sobie z nich zupy. A gdy mam więcej czasu, to robię proste, 15-minutowe dania.

Ulubiona zupka?

– Z zielonych warzyw, krem. Na końcu dodaję świeżą bazylię, skrapiam cytryną i… w zasadzie mogę się żywić tylko tym (śmiech).

1

Zaraziła już pani tym rodzinę?

– Tak, już obie córki nie jedzą mięsa. Ale nikogo do tego nie zmuszam, nie namawiam. Po prostu, gdy dziewczynki były już starsze, kończyły liceum, powiedziałam, że jeżeli któraś ma ochotę na mięso – proszę bardzo. Ale musi przygotowywać je sobie sama. A jeżeli nie, to jednak muszą jeść to co ja, jak gotuję dla siebie, tu chętnie ugotuję też dla nich.

Skuteczny środek!

– Ale w ich przypadku to nie jedynie wygoda zdecydowała. Tylko filozofia towarzysząca temu tematowi, szacunek do zwierząt.

Młodsza córka studiuje w Londynie, starsza kończy naukę na Uniwersytecie Warszawskim. A jeśli też gdzieś wyfrunie?

– To już od niej zależy. Córki są samodzielne od 18. roku życia. Jestem zwolenniczką takiego wychowania.

Gdy się wyprowadziły, nie dzwoniła pani codziennie?

– Nie, to nie w moim stylu. Każdy powinien mieć wolność, a gdy czegoś potrzeba, wtedy jest telefon.

No dobrze, a gdyby jeszcze dziś obie wyjechały za granicę…

– Było tak przez chwilę. To nie jest dla mnie trudne. Uważam, że przy wyborze własnej drogi życiowej nie można kierować się oczekiwaniami innych. Każdy powinien spełniać swoje marzenia, a do tego trzeba mieć przestrzeń. Dałam ją córkom. Żadna kotwica nie może ciągnąć w dół. Nie powiedziałabym im: „Nie jedź, bo możesz tam zostać i co wtedy?”. Sama lubię odwiedzać różne miejsca na świecie, żyć tam. I tą ciekawością, otwartością na świat zaraziłam córki.

Nie jest pani nadopiekuńcza.

– Nie. Odkąd Iga studiuje w Londynie, byłam u niej chyba raz. Ona za to przyjeżdża częściej do Polski. Mamy dobry, szczery kontakt.

Córki wszystko pani opowiadają?

– Raczej nie wszystko, na szczęście…

2

Źródło: pomponik.pl