Chociaż od pierwszej edycji Big Brothera minęło już 16 lat, to losy bohaterów programu wciąż budzą żywe zainteresowanie. Jedną z najbardziej charakterystycznych postaci telewizyjnego show była piękna Alicja Walczak, nazwana przez mieszkańców domu Wielkiego Brata „gladiatorem”. Skąd taki przydomek? Alicja nie cieszyła się sympatią swoich rywali i była osobą najczęściej nominowaną do opuszczenia domu. Jednak dzięki głosom widzów pozostała w programie aż trzy miesiące! Jak wygląda jej życie dzisiaj? Fakt24.pl odwiedził ją z kamerą.
Pierwsza polska edycja Big Brothera wystartowała 4 marca 2001 na antenie TVN. Nagroda za zwycięstwo wynosiła 500 000 złotych. Przez 15 tygodni uczestnicy programu byli odizolowani od świata w domu w Sękocinie pod Warszawą. Program polegał na śledzeniu ich codziennego wspólnego życia i wzajemnych relacji. Co dwa tygodnie (w późniejszym etapie co tydzień) odbywały się tak zwane nominacje, w których każdy z uczestników musiał wytypować dwie osoby do odejścia z programu.
„W domu Wielkiego Brata nigdy nie czułam się rozumiana”
Piękna i zmysłowa Alicja Walczak była osobą, której mieszkańcy domu Wielkiego Brata nie darzyli sympatią. To właśnie ją najczęściej nominowali do opuszczenia programu. Jednak telewidzowie, do których należała ostateczna decyzja, prawie do samego końca nie pozwolili jej odejść. Niezniszczalna Alicja została nazwana przez swoich kolegów „gladiatorem”. Odpadła przed samym finałem, przegrywając z Januszem Dzięciołem, Manuelą Michalak i Małgorzatą Maier. Jak po latach Alicja wspomina swój pobyt w programie?
– Izolacja to ekstremalne warunki. Sami nie wiemy, jak się zachowamy, ponieważ są to warunki odmienne, od tych, w których żyjemy na co dzień. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co się stanie, tym bardziej, jeśli ktoś – tak jak w moim przypadku – pozostaje w izolacji przez trzy miesiące. Były to ciężkie warunki, nie ukrywam. Co było najtrudniejsze? Jednym z zadań w programie był tydzień wojskowy. Wówczas odezwała się moja dawna kontuzja, wyskoczył mi bark. Lekarz musiał mi go nastawić. Ból był straszny. Tak silny, że nie mogłam oddychać. Ale wewnętrzny duch nie pozwolił mi się poddać i pokazać, że cierpię. Przetrwałam to – mówi Alicja w rozmowie z Fakt24.pl.
Była uczestniczka reality show szczerze przyznaje, że podczas programu nie udało jej się nawiązać przyjacielskich relacji z resztą grupy.
– Wszystkich wspominam miło, ale przyznaję, że w domu Wielkiego Brata nigdy nie czułam się rozumiana, niestety. Byłam osobą najczęściej nominowaną do odejścia. Czułam, że sprawdzali, ile wytrzymam. Może dlatego, że nie plotkowałam i nigdy nie dałam się wciągnąć w żadne intrygi i układy. To nie leży w mojej naturze. Osobą, którą polubiłam najbardziej, był Klaudiusz Sevkovic. Dlaczego on? Bo mamy ze sobą wiele wspólnego. Klaudiusz jest osobą bardzo pozytywną i jest dobrym człowiekiem. Nadal mamy ze sobą kontakt – wyznaje Alicja.
Życie po programie
Po opuszczeniu programu Alicja wróciła do swojego domu w Gdańsku. Dziś zajmuje się fotografią, malarstwem, a także rozwojem osobistym. Jak sama przyznaje, po zakończeniu przygody z Wielkim Bratem skoncentrowała się na wewnętrznej przemianie, co zaowocowało napisaniem książki, która wciąż czeka na wydawcę.
– Program był momentem zwrotnym w moim życiu, ponieważ po nim nastąpiła przemiana w moim życiu osobistym. Musiałam bardziej zanurzyć się w sobie, dojść do większej samoświadomości poprzez rozwój duchowy i osobisty. Jestem osobą wierzącą, otrzymałam wiele dobra od Jezusa i książka, którą napisałam jest świadectwem tych wszystkich lat przemian. Bardzo dużo podróżowałam, starałam się zrozumieć kim jestem, dokąd zmierzam i myślę, że byłam w stanie to wszystko ująć w mojej książce zatytułowanej „Piękno duszy” – opowiada Alicja.
Była uczestniczka Big Brothera przyznaje, że życie nie zawsze obchodziło się z nią łaskawie. Nie brakowało w nim bólu i cierpienia. Najbliżsi Alicji odeszli, a ją samą doświadczyła ciężka choroba. Trudne chwile pomogła jej przetrwać wiara.
– Miałam ciężki wypadek samochodowy, zderzenie czołowe, które dzięki Bogu przeżyłam. Doznałam jednak poważnego urazu kręgosłupa, w związku z czym cały czas muszę być rehabilitowana. Łączę to jednak ze sportem, dzięki czemu mogę normalnie funkcjonować. Zostałam też cudownie uzdrowiona z choroby nowotworowej, na którą zmarł mój tata. Chodzi o raka drobnokomórkowego płuc. Ostatnie badania, które robiłam rok temu, potwierdziły, że w moim przypadku wszystkie guzki się cofnęły. Miałam osobisty kontakt z Jezusem, który powiedział, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. To przykład, że jeżeli ktoś ma silną wiarę, to w jego życiu mogą dziać się cuda – przekonuje Alicja.
„Wiara jest w moim życiu bardzo ważna”
Alicja z odwagą mówi o swojej głębokiej wierze, co nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem otoczenia. Jej religijność nie przypadła też do gustu mieszkańcom domu Wielkiego Brata. Niezadowolenie uczestników programu wywołał fakt, że Alicja została pokazana, jak klęczy przy swoim łóżku podczas wieczornej modlitwy. Zarzucono jej wówczas, że zrobiła to, ponieważ znała mentalność Polaków i wiedziała, że widzom się to spodoba. Byli przekonani, że była to jej strategia, by wygrać program.
Alicja zapewnia jednak, że wieczorna modlitwa to jej codzienny rytuał, a wiara od zawsze miała dla niej kluczowe znaczenie. Uważa, że pozwala wznieść się ponad wszelkimi podziałami i konfliktami.
– Ostatnio brałam udział w „Różańcu do granic”, gdzie zarówno ludzie młodzi, jak i starsi byli w stanie stanąć obok siebie ponad wszystkimi podziałami, wziąć różaniec, pomodlić się za Polskę, za zarządzanie potencjałem Polski i Polaków, żeby nam się dobrze żyło w każdej sferze, od polityki, sztuki, poprzez rozwój naszej rodziny. Ważne jest to, żeby pielęgnować te wartości moralne, które są dla nas najważniejsze, które są naszą siłą. Sami widzimy jaka jest sytuacja polityczna na świecie, a jednak w Polsce, dzięki takim a nie innym wyborom, jest spokój. Uważam, że idziemy w dobrym kierunku – podkreśla Alicja.
A jak wygląda życie osobiste gwiazdy Big Brothera? Czy jest w nim miejsce i czas na miłość?
– Przez wiele lat mieszkałam we Włoszech. Tam znalazłam miłość. Byłam zakochana, myślałam, że weźmiemy ślub, ale niestety, życie pisze własne scenariusze i nic z tego nie wyszło. Nadal jestem panną, jednak jak każda kobieta pragnę mieć partnera, osobę, z którą będę się rozumiała, która będzie dla mnie wparciem. Tak, potrzebuję miłości – wyznaje Alicja.
Źródło: fakt.pl