Tragiczna śmierć zaledwie 39-letniego Piotra Woźniaka-Staraka wstrząsnęła nią. Bawiła się w ogrodzie z córeczkami, a równocześnie z niedowierzaniem przeglądała nagłówki gazet. Joanna Koroniewska (41 l.) bardzo współczuje Agnieszce, jego żonie. Dobrze wie, jak to jest mierzyć z cierpieniem i bólem po stracie ukochanej osoby. To smutne wydarzenie sprawiło, że do Joasi powróciły traumatyczne wspomnienia sprzed wielu lat.
Sama musiała pogodzić się z śmiercią najważniejszego człowieka w życiu. – Kiedy umarła moja mama, jedyna i najbliższa mi osoba, wyrwano mi serce, które już nigdy się nie zrosło – wyznała w emocjonalnym wpisie. – Cierpienie po stracie, zwłaszcza nagłej, każda tego rodzaju tragedia jest bólem nie do opisania – napisała Joasia.
Była na trzecim roku studiów, kiedy u jej mamy wykryto nowotwór. – Rak złośliwy, szybko nastąpiły przerzuty i najgorszy czas w moim życiu. Robiłam wtedy dyplom – wspominała.
Musiała sama sobie ze wszystkim radzić. – Miałam 22 lata. Tak naprawdę wiele i niewiele. To najważniejszy okres w życiu kobiety, kiedy wychodzi z domu, poznaje mężczyzn, kiedy nie wie, w którą stronę iść. Mama była moją jedyną ostoją. Byłyśmy ze sobą bardzo blisko – opowiadała ze smutkiem.
Aktorka wychowywała się bez ojca. Leszek Koroniewski nigdy nie sformalizował związku z mamą aktorki, Teresą, choć dla niej porzucił poprzednią rodzinę i synka. Zostawił także Joasię, gdy miała zaledwie dwa lata, i wyjechał do Niemiec. Do dziś nie mają ze sobą kontaktu.
Pani Teresa dużo pracowała, by je utrzymać, nie miała dla córki wiele czasu. Dziewczynka szybko musiała wydorośleć, być odpowiedzialną. Marzyła o aktorstwie. Do łódzkiej filmówki dostała się za pierwszym razem. By mieć trochę grosza, przed rozpoczęciem roku akademickiego pojechała do pracy do Londynu.
Po śmierci mamy była na skraju załamania. – W pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, że tak naprawdę nie mam na świecie nikogo – wspominała ze łzami w oczach.
Nie wyobrażała sobie, że kiedyś sama będzie mieć dzieci, że stworzy rodzinę.
Gdy poznała Macieja Dowbora (49 l.), zaczął się dla niej nowy rozdział. Doskonale się rozumieją, wiele ich łączy. Oboje pochodzą z Torunia, z rozbitych domów. Dziś mają dwie córki, 10-letnią Janinkę i półtoraroczną Helenkę. Zdarzają się im kryzysy, ale dobro dzieci stawiają na pierwszym miejscu.
Nie chcą powielać błędów rodziców. Dom to dla nich świętość, bezpieczna przystań, którą pielęgnują. Miłość przypieczętowali ślubem kościelnym w grudniu 2014 roku. – Kiedyś byłam sama. Dziś mam cudowną rodzinę – cieszy się Asia.
Świetnie dogaduje się z teściową, Katarzyną Dowbor. – Jest wspaniałym człowiekiem. Jak nikt inny potrafi scalać rodzinę i dbać o nią – chwali synową Kasia.
Prezenterka przypomina jej mamę. – Żałuję, że się nie poznały, bo na pewno by się bardzo polubiły – stwierdziła.
Pani Teresa jest ciągle obecna w życiu Joanny. Zawsze wierzyła w córkę i powtarzała jej: „Dasz radę!”. Kiedy Asia ma gorszy dzień, przypomina sobie te słowa. W domu chętnie opowiada o rodzicielce, szczególnie swojej starszej latorośli. – Cały czas o niej rozmawiamy. Janinka wie, że babcia jest w niebie – tłumaczy.
Przechowuje nie tylko zdjęcia, ale i stare taśmy wideo z rodzinnymi scenkami. Przeniosła je na nowocześniejsze nośniki, by ocalały. Wiele lat sama ich nie oglądała, bo wspomnienia ciągle są zbyt bolesne. – Chciałabym dojrzeć do takiego etapu, żeby te filmiki pokazać Janince – wyznała.
Potem także Helence, gdy będzie starsza. Patrząc dziś na swoje ukochane pociechy, nie wyobraża sobie, że mogłoby jej nagle zabraknąć. Dlatego bardzo dba o zdrowie, systematycznie robi badania. Kiedy urodziła dzieci, dopiero w pełni zrozumiała, co mogła czuć jej umierająca mama, zostawiając ją samą na świecie.
Źródło: pomponik.pl