Tak wyglądała uroczystość Karola Strasburgera i Małgorzaty Waremczuk. Wzięli ślub w sekrecie

Ich miłość rodziła się długo. Razem przeszli przez trudne doświadczenia, które ich połączyły. Teraz złożyli przysięgę małżeńską i budują wspólny dom.

Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Małgorzatą Weremczuk (35) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe – tę przysięgę małżeńską Karol Strasburger (71 l.) złożył swojej narzeczonej w minioną sobotę, w bardzo ścisłym gronie rodziny i przyjaciół.

Gdy małżonkowie włożyli sobie obrączki – symbol miłości i wierności, rozległy się brawa. Były życzenia, ale bez kwiatów, gdyż para zwróciła się z prośbą, by przeznaczoną na nie kwotę włożyć do kopert na rzecz Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku. Po oficjalnej ceremonii państwo Strasburgerowie udali się w nieznanym kierunku. Nikt z gości nie wiedział, gdzie odbędzie się uroczystość. Para niezwykle pilnuje swojej prywatności, dawkuje informacje publiczne i nie dzieli się wszystkimi kulisami wspólnego życia, dlatego tym bardziej starała się o to, by kameralne przyjęcie odbyło się w pełnej dyskrecji.

Nawet kelnerzy nie byli poinformowani, jaki rodzaj imprezy obsługują.

W SCENERII JAK Z „NOCY I DNI”

Wąska droga zaprowadziła w niezwykłe miejsce, do dworku wśród sosen, świerków, zapachu kwiatów. Do hotelu i restauracji… „Noce i dnie”. Nazwa obudziła skojarzenia i przywołała obraz jednej z najbardziej romantycznych scen w historii polskiego filmu, w której Józef Toliboski, czyli Karol Strasburger, w białym garniturze wchodzi do stawu i zrywa nenufary dla Barbary Niechcic.

Poślubna uczta nawiązywała do tamtej atmosfery i scenerii. Nie zabrakło przemyślanych elementów dekoracji, akcentów lilii, nenufarów. Państwo młodzi zadbali nawet o wkomponowany w klimat strój. Ona wystąpiła w jedwabnej, zielonej sukni projektu Doroty Goldpoint w liliowy wzór, on miał na sobie garnitur w podobnym odcieniu oraz wiązaną muchę i poszetkę uszyte z tego samego materiału, co kreacja żony.

Wśród gości pojawił się m.in. Tomasz Stockinger, który wykazał się poczuciem humoru i podarował państwu młodym ogromną, pluszową owcę – symbol największej wpadki, jaka miała miejsce w programie „Familiada”. Wówczas na pytanie Strasburgera: „Więcej niż jedno zwierzę to?”. Ku uciesze widzów padła odpowiedź: „Lama”! I kolejno: „Owca”!

Źródło: pomponik.pl