Znany z niewyparzonego języka prawicowy dziennikarz Wojciech Cejrowski poskarżył się, że z Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku usunęła go, za pośrednictwem „umundurowanych na czarno ludzi”, prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz. Gdański ratusz twierdzi, że to dlatego, że… nie wniósł stosownej opłaty i nie miał pozwolenia na handel, a rozstawił swoje stanowisko z książkami.
Wojciech Cejrowski jest oburzony, że został wyproszony z Jarmarku Dominikańskiego, który odbywał się na terenie Kaplicy Królewskiej w Gdańsku. Sympatyzujący z prawicą dziennikarz, rozstawił tam swój stragan z książkami, pozował do zdjęć z fanami i rozdawał autografy, aż tu nagle – jak wynika z jego relacji – przyszli po niego panowie „umundurowani na czarno”… Całym zajściem podróżnik poskarżył się na swoim profilu na Facebooku.
„Z ostatniej chwili. Wojciech Cejrowski nie stoi już przy Kaplicy Królewskiej w Gdańsku. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz przysłała sześciu umundurowanych na czarno ludzi (w tym jeden, który przedstawił się jako „Piotr Adrian”), którzy „na życzenie pani prezydent” usunęli pana Cejrowskiego z terenu kościelnego, na którym rozmawiał z fanami, robił zdjęcia i podpisywał książki” – napisał.
Zdaniem publicysty to prezydent Aleksandra Dulkiewicz nasłała na niego ochroniarzy, aby wyprosili go z jarmarku.
A jak było naprawdę? Gdański ratusz przekazał dziennikarzom, że faktycznym powodem jest nieuiszczenie opłaty za handel na terenie kościelnym przez Cejrowskiego.
– Wzywam Pana Cejrowskiego do zaprzestania pomawiania prezydent Dulkiewicz, jakoby „przysłała na niego sześciu umundurowanych ludzi”. Jest to kłamstwo. Był to rutynowy patrol, który kontroluje wszystkich nielegalnie handlujących, szczególnie teraz w okresie jarmarku – powiedział portalowi NaTemat.pl przedstawiciel prezydent Gdańska.
Źródło: fakt.pl